Rzeczywistość

Jak wygląda obecna sytuacja związana z koronawirusem doskonale wiemy. Niestety nie daje on o sobie zapomnieć i jest wśród nas. Nawet epidemiolodzy twierdzą, że już pozostanie. Tylko kwestią czasu jest czy nadal będzie tak niebezpieczny. Być może za jakiś czas uodpornimy się na niego, a jeśli zachorujemy będziemy przechodzili jako zwykłe przeziębienie. Być może będzie szczepionka lub jakiś inny lek, które pozwolą skutecznie z nim walczyć. Na razie mamy tak jak mamy.

Nie mniej jednak obecnie coraz więcej nam wolno, ale w efekcie okazuje się, że „luzowanie” pewnych obostrzeń nie przynosi pozytywnych rezultatów. Co i rusz wybuchają nowe ogniska zakażonych, a ilość osób, które w ciągu każdego dnia zostają zakażone nie spada.

Pomimo, tego, choć do normalności zapewne daleko, zaczęły funkcjonować Sądy. Nie dzieje się to oczywiście w takim wymiarze, jak przed pandemią, przynajmniej na razie. Dlatego też zalecam wszystkim, którzy mają sprawy w tychże Sądach, aby sprawdzać na stronach internetowych poszczególnych Sądów, jak one w aktualnej chwili funkcjonują.

Jakiś czas temu napisałam, że w momencie kiedy znajdę się już w przybytku Temidy i przetestuję na własnej skórze jaką mamy sytuację w dobie pandemii, opiszę na blogu moje nowe doświadczenia.

Tak też się stało. Wczoraj w Sądzie byłam po raz pierwszy od wybuchu pandemii. Notabene terminy sądowe, obecnie zalały mnie taką falą, że prawdę mówiąc nie wiem w co ręce włożyć. Następne terminy wyznaczone są w taki sposób, że każdego dnia mam nawet po kilka rozpraw. Z jednej strony dobrze, że tak się dzieje, bo Klienci byli zaniepokojeni tym zatrzymaniem spraw, bo większości są to powodowie, a więc osoby zainteresowane jak najszybszym zakończeniem sporów. Z drugiej jednak strony pojawia się trochę niepewności i niepokoju, czy na pewno będąc w większym skupisku ludzi jesteśmy bezpieczni.

Wobec tego opiszę jak wyglądała moja pierwsza rozprawa w trakcie pandemii.

Otóż, przed rozprawą czułam się trochę tak jakbym pierwszy raz miała reprezentować Klienta. To dziwne uczucie, w zasadzie od dawna zupełnie mi nieznane, bo przecież prawnikiem jestem kilkadziesiąt lat, ilość „obsłużonych” spraw była tak duża, że nawet nie potrafię podać ich ilości, dlatego też niepokoje, lęki, itp. już dawno mam za sobą. Tak mi się przynajmniej wydawało.

Tymczasem pojawiły się dawno zapomniane emocje takie jak niepokój, trema, itp. To nie tylko mnie dotyczyło, ale także mojego Klienta. Przed wejściem na salę rozpraw zastanawialiśmy się jak w razie czego będziemy się porozumiewać, siedząc w pewnej odległości od siebie. Klient zawsze czuł się bezpiecznie mając mnie blisko przy sobie. Teraz wiadomo tak się nie da. Ta możliwość porozumiewania się strony ze swoim pełnomocnikiem i to tak, żeby druga strona nie słyszała jest ważna. Przecież proces sądowy to „zjawisko” dynamiczne. Mogą się przecież zadziać zupełnie niespodziewane i nieoczekiwane sytuacje. Wówczas, na bieżąco uzgadnia się ze swoim Klientem co robić, jak reagować. Tylko tyle, że mówi się to najczęściej wprost do ucha, lub nachylając się wzajemnie ku sobie. Wcześniej były to gesty i zachowania tak oczywiste, że nawet nikt nie zastanawiał się nad sposobem komunikowania. A teraz?  No cóż, trzeba sobie radzić i tyle.

Przejdę jednak do szczegółów i moich odczuć.

Oczywiście w tym Sądzie w którym byłam, wiadomo przed wejściem do budynku trzeba przejść kontrolę rzeczy, które się ze sobą wnosi. W tym zakresie nic się nie zmieniło. Natomiast przed wejściem stał Pan, który po kolei wszystkim mierzył temperaturę. Wprawdzie ta czynność zajmuje ułamki sekund. Jednak zebrała się pewna ilość osób wchodzących do budynku, więc trzeba było czekać w kolejce, oczywiście zachowując dystans. To jest ważne o tyle, że w takich momentach „ucieka” czas. Zatem jak będziecie się wybierali do Sądu, pamiętajcie, że różnego rodzaju procedury, które obecnie obowiązują mogą spowodować, że za nim wejdziemy na salę rozpraw, zajmie to więcej czasu niż dotychczas.

Udało mi się, dostałam się do wnętrza budynku, bo nie miałam podwyższonej temperatury. Może napiszę inaczej, ciepłota mojego ciała była w wartościach książkowych.

Udałam się więc do windy i tu kolejna zmiana. Na drzwiach windy widniał napis, że mogą jednocześnie w środku przebywać tylko dwie osoby. Zrobiła się kolejka i wobec tego znów upływały cenne minuty. Ostatecznie zdecydowałam się wejść po schodach, żeby nie marnować czasu.

Przed salą rozpraw na podłodze zobaczyłam wymalowane linie z napisem „strefa wyłączona”. To kolejna ważna informacja, bo można się w niej poruszać tylko wchodząc lub wychodząc z sali rozpraw.

Gdy weszłam na salę rozpraw, to pojawiły się kolejne nowości. Otóż, Sąd siedzący za stołem sędziowskim był odgrodzony czymś na kształt szyby, a miejsce przeznaczone dla świadków, gdzie stoją jak składają zeznania także było otoczone szybą.

Oczywiście Sąd, protokolant i my wszyscy musieliśmy być w maseczkach. W sali wyłączona była klimatyzacja, więc nie było najchłodniej. Natomiast były pootwierane okna. Także ostatecznie dało się wytrzymać.

Dla mnie najgorsze było siedzenie w maseczce, bo po pierwsze co chwile parowały mi okulary. Po drugie pod tą maseczką po kilkunastu minutach zaczęło robić mi się duszno. Po trzecie trzeba było też znacznie głośniej mówić niż zwykle.

Także moja następna wizyta w Sądzie będzie z przyłbicą, a nie z maseczką, bo ta druga zupełnie nie zdała egzaminu.

Ostatecznie tak źle nie było, ale jakoś dziwnie, gdzie wszyscy byli odgrodzeni od siebie. W zasadzie nie powinno mnie to dziwić, bo miejsca otoczone czymś na kształt szyb są od dawna w Sądach, ale nie w Sądach cywilnych, tylko karnych i otaczają miejsca dla oskarżonych, którzy mogą być niebezpieczni. Tym razem byłam w Sądzie cywilnym, więc taki widok był nowością.

Cóż, trzeba się przyzwyczaić, bo rzeczywistość wygląda tak jak wygląda. Także udając się do Sądów, pamiętajcie, że obecnie wygląda tam nieco inaczej.

Na koniec odejdę od tematyki sądowej i zwrócę się do tatusiów, bo to Wasz dzień. Z okazji Dnia Ojca, życzę przede wszystkim cudownych i wspaniałych chwil spędzanych ze swoimi dziećmi, dobrych relacji i wzajemnej miłości. Oczywiście życzę też dużo zdrowia i wytrwałości w roli Ojca, bo wiadomo dzieci nieraz potrafią doprowadzić to tego, że spędzają sen z powiek. Jeszcze raz wszystkiego dobrego i świętujcie Kochani.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s