Mój wpis dotyczyć będzie w zasadzie Walentynek. Napisałam „w zasadzie”, bo w tym dniu chciałabym zwrócić uwagę na istotne aspekty i właśnie to walentynkowe święto jest dobrą okazją, na poruszenie tego co ważne.
Zacznę jednak o tego skąd wziął się ten dzień i znalazłam taką definicję: „walentynki to pochodzące z masowej kultury amerykańskiej święto zakochanych, obchodzone 14 lutego; w tym dniu zakochani wręczają swoim ukochanym ozdobne kartki i prezenty wyrażające miłość”.
Sięgając głęboko historycznie przeczytałam, choć pod inną nazwą, korzenie tego święta sięgają jeszcze czasów pogańskich, gdzie ten dzień był wigilią Luperkaliów dotyczący świąt ku czci Fauna – bożka płodności, opiekuna trzód i zbiorów. Podczas obchodów m.in. młodzi mężczyźni wybierali dziewczęta, oczywiście stanu wolnego, które towarzyszyły panom podczas obchodzonych uroczystości.
Tyle definicji i historii, bo ważne jest to co jest tu i teraz.
Skupmy się jak Walentynki wyglądają współcześnie. Tego dnia pary często wręczają sobie prezenty czy sprawiają sobie jakieś inne niespodzianki. Życzenia, kartki np. z serduszkami przesyłają sobie także osoby, które nie tworzą par, a po prostu lubią się, darzą się sympatią i szacunkiem.
Jest to bardzo miłe i urocze.
Moje dzisiejsze rozważania dotyczyć będą jednak tego co się dzieje „dzień po”. Dlaczego?
Otóż, dlatego, że pięknie świętujemy dany dzień, a potem następuje szara rzeczywistość. W życiu zdecydowanie chodzi o to, aby drugiego człowieka darzyć szacunkiem, miłością zawsze, a nie jeden dzień w roku. Niestety bywa z tym różnie.
Dlatego pomimo tak pięknego dnia, jednak wrzucę do beczki miodu trochę dziegciu, ponieważ moje doświadczenia zawodowe pokazują, że niestety nie zawsze jest różowo. Otóż, miły dzień przeminie zostaną prezenty, uśmiechy, a potem często pozostaje proza życia. Następnego dnia ranek podobny do innych, rodzice spieszą się do pracy, dzieci do szkoły, lub siadają do lekcji zdalnych, potem zakupy, sprzątanie, itd., a na czułości i rozmowy już brakuje czasu, bo się nie chce, bo zmęczenie i tysiące innych powodów, które sprawiają, że w związku wieje nudą, a drogi gdzieś pomału się rozchodzą. Relacje pomiędzy rodzicami a dziećmi nie zawsze też pięknie wyglądają.
Jeśli tylko w związku wieje nudą to „pół biedy”, gorzej jak w grę wchodzi agresja, awantury, przemoc psychiczna lub fizyczna.
Nieraz zawodowo mierzyłam się z sytuacjami, gdzie Klienci opowiadali, że jednego dnia były prezenty, a następnego wyzwiska i agresja, bo święto zostało odhaczone i nastąpił powrót do rzeczywistości.
Właśnie, właśnie ten powrót do rzeczywistości czasami bywa różny.
Na początku przytoczyłam definicję Walentynek, z której wynika, że „zakochani wręczają swoim ukochanym ozdobne kartki i prezenty wyrażające miłość”.
Oczywiście, że prezenty są wyrazem miłości, sympatii i szacunku, tylko jeśli pokazywanie miłości miałoby się sprowadzać tylko do tego, wówczas zdecydowanie trudno mówić o prawdziwej miłości.
Według mnie taka prawdziwa miłość, zbudowana jest na solidnych fundamentach. Innymi słowy – prawdziwa miłość to jest bycie ze sobą w każdej sytuacji, bez konieczności dawania sobie prezentów. To bycie w chwilach radosnych, złych, kiedy jest szczęście, ale także kiedy pojawiają się problemy. To także wzajemne wspieranie się, okazywanie sobie szacunku bez względu na to, ile lat przeżyło się w danym związku. Okazywanie miłości dotyczy każdej jej odmian: rodzicielskiej, okazywanej dzieciom, czy też rodzaju sympatii okazywanej innym członkom rodziny, przyjaciołom i znajomym.
Pracując często z kobietami, gdzie była przemoc w różnych odmianach, nieraz mi opowiadały, że ich partner potrafił przynieść kwiaty, zapewniać o miłości, a następnego dnia z byle powodów dopuścić się pobicia. Czy zatem w takim związku była miłość? Oczywiście, że nie, a pomimo tego kobiety trwały w takich relacjach, najczęściej ze strachu, że same sobie nie poradzą, albo tłumacząc się, że robią to dla dobra dzieci.
Jak u licha można być w związku przemocowym dla dobra dzieci lub z jakichkolwiek innych powodów? Odpowiedź na to pytanie przyjdzie na blogu, ale za jakiś czas, bo jest to temat rzeka, temat trudny i skomplikowany, więc nie ma co przy dzisiejszym święcie wchodzić głębiej w te trudne zagadnienia.
Myślę, jednak, że warto pochylić się nad kwestią i choć trochę zastanowić się, czy dawanie prezentów jest naprawdę oznaką miłości? Czy oznaką miłości jest coś więcej, takie po prostu wspólne, dobre życie. Niech na to pytanie każdy sobie odpowie.
Nie chcę oczywiście, wychodzić na przeciwniczkę tego święta, wręcz przeciwnie każde święto, które niesie za sobą pozytywną energię jest jak najbardziej wskazane.
Natomiast mając na co dzień do czynienia z trudnymi konfliktami domowymi, pragnę zwrócić na to uwagę, bo obserwuję, że agresji, chamstwa i innych złych zachowań w naszym życiu jest co raz więcej. Oczywiście trudne czasy są podstawą do konfliktów i powstawania napięć, ale nie są usprawiedliwieniem dla przemocy w jakiejkolwiek postaci. W ogóle dla przemocy nie ma jakiegokolwiek usprawiedliwienia.
Oczywiście życzę wszystkim, aby relacje w jakich jesteście były „usłane kwiatami”, żeby każdy problem jeśli powstaje dało się rozwiązać i żeby takie dobre relacje nie trwały tylko jednego dnia, a całe życie.
Życzę Wam pięknego dnia, cudownych i dobrych zdarzeń, we wszystkich płaszczyznach życia i do następnego wpisu. Pozdrawiam gorąco.