Dzień dobry w poniedziałek. Zaczynamy kolejny tydzień, który dla niektórych jest dalszym ciągiem wakacji, bądź ich początkiem. Inny zaś rozpoczynają dzień w pracy.
Jak to jest z tym poniedziałkiem?
U wielu osób jest to jeden z najgorszych dni w tygodniu i nie bardzo wiadomo dlaczego tak się dzieje. Przecież tych poniedziałków już było tak wiele, a pomimo to syndrom tego dnia powraca jak bumerang. Ten stan nerwowości, który się pojawia ma nawet swoją nazwę: monday blues (syndrom poniedziałku), sunday night blues (syndrom niedzielnego popołudnia).
Na czym to polega?
Tak naprawdę z niewiadomych powodów pojawia się najczęściej w niedzielne popołudnie stres, nerwy przed rozpoczęciem pracy w poniedziałek. Dotyczy to nawet osób, które od wielu lat pracują i niejeden poniedziałek zaliczyły w pracy. Pomimo, że okazywało się, iż nic nadzwyczajnego tego dnia się nie wydarzało. Jednak stres pojawiał się i towarzyszy nadal.
Badania, które były przeprowadzane w tym zakresie, pokazywały, że nawet 2/3 Polaków cierpi na syndrom poniedziałku. Występuje u nich już w niedziele, przejawiające się w uporczywym myśleniu o pracy, co napawa lękiem, a nawet przygnębieniem. To powoduje najczęściej spadek formy fizycznej i psychicznej. Niektóre osoby odczuwają to dość silnie i nieraz mówią, że czują jakby cała energia z nich wyparowała.
Początek tygodnia w pracy też zaczyna się od stresu, nerwów i często towarzyszy lęk związany z dużą ilością pracy i na pewno nie zdąży się z wykonaniem wszystkich zadań. Potem też potrafi dojść jeszcze jedna silna obawa, że jak się nie zdąży wykonać wszystkich zadań to na pewno nastąpi zwolnienie z pracy. W ten sposób powstaje taka spirala natrętnych myśli, które mogą prowadzić do poważnych schorzeń psychicznych.
Czy zatem da się uniknąć stresu przed rozpoczęciem tygodnia w pracy?
Oczywiście, że tak. Piszę o tym dlatego, że kiedyś sama przechodziłam taki stres, a o pracy myślałam już w niedzielę, co mam do zrobienia, jakie mam spotkania, jakie ma zadania do wykonania, itd. Czy dam sobie radę, czy zdążę, czy klienci będą zadowolenia?
Dlaczego zadawałam sobie te pytania i kręciłam się wokół własnej osi? Nie wiem.
Wreszcie powiedziałam sobie: „stop, dosyć tego, weekend to czas na odpoczynek”. Rzeczą oczywistą jest, że zapanowanie nad emocjami nie przyszło z dnia na dzień, ale tak uporczywie wdrażałam to w życie, aż się udało. Dzisiaj jestem całkowicie wolna od stresu, przychodzę do pracy i zaczynam dzień jak każdy inny. Natomiast w weekend absolutnie nie wykonuję swojej pracy zawodowej, nie rozmawiam o pracy, nie odbieram służbowych telefonów, bo to jest czas dla mnie, na mój odpoczynek i poświęcenie się w całości życiu osobistemu. Wychodzę z założenia, że weekend to czas zrzucenia z siebie wszystkich ciężarów tygodnia i dokonania resetu, aby kolejny zaczynać z „białą kartą”. Udało mi się taki stan osiągnąć i bardzo polecam, bo głowa jest wolna od myśli, pozytywna energia pracuje, że aż miło. Każdy weekend, czy spędzony w domu, czy na wyjeździe jest cudowny.
Można? Można.
Co polecają specjaliści? Warto w weekend po prostu odpoczywać, jak jest taka potrzeba to porządnie się wyspać. Nie robić planów zawodowych na kolejny tydzień, czy analizowanie co się w pracy dzieje, czy jest miła, czy niemiła atmosfera. W weekend takie sprawy nie istnieją. Skupianie się na sprawach zawodowych, wtedy kiedy naprawdę nie ma takiej potrzeby będzie generowało stres, który w miarę wchodzenia w potok myśli będzie się jeszcze bardziej nasilał. Potem powstaje niechęć do pracy, obawy i inne negatywne emocje. Niejedna osoba, nieraz powiadała „jak ja nienawidzę tej pracy”.
Specjaliści polecają, aby w weekend poświęcać czas dla siebie i swoich najbliższych, nie rozmawiać o sprawach służbowych i nie nakręcać się. Czas ten spędzać tak jak lubimy. Oczywiście zalecana jest aktywność fizyczna, bowiem ona uwalnia tzw. hormony szczęścia. Natomiast dla tych osób, które stronią od takiej aktywności, istnieje wiele form odpoczynku, o których nie trzeba pisać, bo każdy ma jakieś swoje ulubione zajęcia.
Czyli co? Skupiamy się na rzeczach i czynnościach, które po prostu lubimy.
Poza tym ważne jest także nastawienie. Jak z góry zakłada się, że poniedziałek będzie trudny, to on takim się stanie. Sami poprzez stres spowodujemy, że nawet błahe sprawy urosną do gigantycznych problemów.
Poza tym, jeśli oczywiście jest taka możliwość, te najtrudniejsze dla nas sprawy odkładać na inny dzień, kiedy jesteśmy już „wciągnięci” w ten rytm pracy i wykonywania obowiązków. Jak się nie da, to też nie jest to problem. Można wówczas podejść w taki sposób, że właśnie poniedziałek jest najlepszym dniem, bo przecież jesteśmy wypoczęci po weekendzie i wszystko pójdzie nam jak z płatka.
Tak jak napisałam powyżej, poradziłam sobie z myśleniem o poniedziałku jako jakimś złym dniu i okazało się, że zdecydowanie jest taki sam jak każdy inny roboczy dzień, a czasami nawet lepszy
Przez lata mojej pracy, gdzie miałam okazję na swojej drodze spotkać rzesze ludzi, widziałam, że na poniedziałek wiele osób reagowało jak „płachta na byka”.
Pomimo, że przecież zajmuję się doradzaniem w zakresie prawa, jednak bardzo przyglądałam się i przyglądam zachowaniom moich klientów, ich reakcją, ponieważ swoje metody pracy, także dostosowuję do wrażliwości tych osób.
U mnie ten aspekt ludzkiej psychiki jest bardzo mocno brany pod uwagę, bo przecież prawo to jedno, ale też bardzo staram się pomóc, aby klient złapał równowagę psychiczną.
Dlaczego?
Odpowiedź jest prosta, bo to bardzo pomaga nie tylko tej osobie, ale też ma dobre przełożenie na sprawę, którą razem się zajmujemy. Jak klient jest w nerwach i stresie, to nawet ma trudność, żeby opowiedzieć mi swój problem.
Wiecie, że to jest ważne, jak zostanie przedstawiony stan faktyczny, bo od tego zależy naprawdę wiele. Podejmuję działania dostosowane do sytuacji, która zaistniała. Jeśli klient o wielu szczegółach zapomni, to efekt może być, delikatnie mówiąc taki sobie.
Dlatego też od lat staram się nie umawiać z klientami w poniedziałki, żeby nie zaczynali tygodnia od tych złych emocji, problemów, stresów, itp. Chyba, że nie mamy innego wyjścia, bo np. termin rozprawy został wyznaczony na poniedziałek. Wówczas przygotowujemy się do sprawy z klientem np. w czwartek w tygodniu poprzedzającym. Chodzi o to, żeby później klient miał czas właśnie na odpoczynek od sprawy i zajmowanie się tym co przynosi mu przyjemność.
Ktoś może powiedzieć, że od czwartku do poniedziałku to wszystko zapomni, no nie. Będąc wyluzowanym, wypoczętym łatwiej znosi sprawę sądową, a wówczas i pamięć pięknie się otwiera.
Słuchajcie, większość z Was zna powiedzenie, że „nerwy są złym doradcą”. Zgadzam się z tym stwierdzeniem w całej rozciągłości. Wiem, co piszę, bo sama jestem dowodem na to, że można zmienić sposób myślenia i wyrzucić gdzieś daleko stwierdzenie: „nie lubię poniedziałku”.
Życzę więc wszystkim dobrego dnia i potraktowania, że poniedziałek jest takim zwykłym dniem tygodnia i tyle. Powodzenia.