Pomimo, że mamy październik i wydawałoby się, że to czas, gdy się już nie myśli o urlopie, bo on dawno przeminął, a następny w obecnej sytuacji jest dość trudno planować, u mnie jednak na blogu nietypowo i jeszcze trochę wakacyjnie. Z moim urlopem było dziwnie i niespodziewanie. Wyjazd, który wcześniej panowałam nie doszedł do skutku. Z wiadomych przyczyn biuro podróży odwołało moje wakacje. Cóż, takie życie. Miejsce, które wcześniej z bliskimi zaplanowałam niestety dotyczyło obszaru, gdzie już od jakiegoś czasu jest zakaz lotów. Planując ten wyjazd, nie przyszło nam do głowy, że los spłata takiego figla. Nawet w najgorszych snach nie pomyślałam, ani nie wyśniłam, że dożyjemy takich czasów, gdzie wiele spraw będzie problemem. Wobec tego zaplanowany został inny wyjazd, który na szczęście doszedł do skutku. Zatem tygodniowy urlop został zaliczony. Natomiast po powrocie do pracy (dzisiaj jest ten pierwszy dzień) mam takie wrażenie, że kręcę się w kółko i nie wiem w co ręce włożyć. Dlaczego tak się dzieje? Przecież pracuję tyle lat, że palców nie wystarcza, aby to policzyć i już dawno powinnam się przyzwyczaić, że urlop urlopem, ale przychodzi taki dzień, że trzeba wrócić do normalnych i codziennych obowiązków. Niestety za każdym razem dopada mnie mały stres. Nawet kiedyś przeczytałam, że stan ten ma nawet swoje określenie medyczne, a jest to: zespół napięcia pourlopowego i może przejawiać się u wielu osób. Ponoć w ramach tego stresu łatwo nam wpaść w tzw. „dół”, niektórzy nazywają to, że „złapali doła”. Może to wynika z faktu, że to co beztroskie, miłe tak szybko przeminęło, a natłok obowiązków powoduje właśnie to napięcie. Coś w tym jest. U mnie nie przejawia się to tzw. dołem psychicznym, bo na takie stany emocjonalne nie pozwalam sobie, choćby nie wiadomo co, ale stres jednak jest. To nie tylko jest związane ze sprawami zawodowymi, ale dochodzą też obowiązki domowe, które przez czas nieobecności leżały odłogiem. Jak więc sobie radzę? Przede wszystkim robię wszystko, aby go zminimalizować. Owszem mam dużo obowiązków, ale planuję, co jest najpilniejsze, a co mogę zrobić nieco później. Przecież nie muszę robić wszystkiego naraz. W końcu jestem tylko człowiekiem, a nie maszyną, której się wbije jakieś dane, a ona wykonuje określone czynności. Zatem te pierwsze dni przeznaczam na powrót do rzeczywistości i daję sobie czas na tzw. „rozkręcenie”. Przecież mój powrót z urlopu to powrót do świata zawodowego i prywatnego, który znam i w którym funkcjonuję każdego dnia. Poza tym myślę sobie, że jestem wypoczęta, mam naładowane akumulatory i teraz pełna sił witalnych mogę pracować i działać. To, że nie mam w co ręce włożyć, bo dużo obowiązków, to jest tak jak napisałam wcześniej, ustaliłam sobie plan zadań i tego się trzymam. Innymi słowy stopniowo wdrażam się w rytm pracy i właśnie tak sobie radzę. W głowie oczywiście mam wspomnienia niedawnych cudownie spędzonych dni, wspomnienie miejsc w których byłam i fantastycznych osób, które towarzyszyły mi podczas urlopu. Do tego doszło wspomnienie osób, które miałam przyjemność poznać, mając nadzieję na kontynuowanie znajomości. Wobec tego zapewne sobie poradzę, bo innej opcji nie dopuszczam do siebie. Zatem łagodnie wchodzę w wir codziennych obowiązków. Następnego urlopu nie planuję, bo dzisiaj mamy taką rzeczywistość dynamiczną, że nie wiadomo co nas czeka następnego dnia. Jeśli już, to zdecyduję się na spontaniczne działania, dlaczego by nie. Zobaczymy? Żywię jednak nadzieję, że znów nadejdą takie czasy, że wyjazd na wakacje nie będzie jakimś niewiarygodnym wydarzeniem. Mam też nadzieję, że dotrę do miejsca, którego nie udało mi się zobaczyć. Trzeba cierpliwie czekać i tyle. Zobaczcie jednak sami, jak wiele się w naszym życiu zmieniło. Towarzyszy nam taka dynamika wydarzeń, że nawet trudno nam myśleć, co przyniesie jutro i jak się to wszystko poukłada. Mamy obecnie tak, że to co było takie normalne i nawet specjalnie się nad tym nie zastanawialiśmy, dzisiaj może okazać się wielkim rarytasem. Choćby urlop, o którym napisałam. Do końca przecież nie wiedziałam, czy uda mi się w ogóle gdzieś wyjechać i to jeszcze tak, żeby być bezpieczną i moi bliscy też. Wracam więc do pracy i do obowiązków, a na polepszenie nastroju mam do obejrzenia mnóstwo zdjęć i wspomnienie przecudownych i niezapomnianych chwil spędzonych z bliskimi.
