W życiu zawodowym mam w zasadzie zaplanowany każdy dzień. Kalendarz do ręki i tu wpisane spotkania, sprawy sądowe, itd. Oczywiście zdarzają mi się, zapewne jak wszystkim, niespodziewane sytuacje, gdzie trzeba działać jak pogotowie prawne. Jestem do tego przyzwyczajona, bo czasami zachodzi konieczność zajęcia się jakąś sprawą wieczorem, czy nawet w weekend. Nie mniej jednak mam wszystko uporządkowane, a przynajmniej tak mi się wydawało. W życiu prywatnym też staram się planować, żeby nie było chaosu i bałaganu.
Jednak od pewnego czasu, jak wszyscy wiemy trudno jest planować, bo sytuacja jest dynamiczna i zmienia się. Koronawirus na razie wiedzie prym, a my ludzie nie bardzo potrafimy sobie z nim poradzić. Dziwna to sytuacja, niebezpieczna, ale cóż, nie ma wyjścia, trzeba żyć i funkcjonować normalnie nie tyle na ile się da.
Nie mniej jednak w obecnych czasach trudno jest planować. Sama mam taką sytuację, że niektóre moje plany spaliły na panewce. Miałam planowany od wielu miesięcy wyjazd w miejsce dalekie, gdzie od dawna chciałam się udać. Wiecie jak to jest, jak się o czymś marzy i widać, że te marzenia za chwilę staną się rzeczywistością, cieszymy się jak małe dzieci. U mnie niestety stało się inaczej. Nie mogę pojechać, bo wyjazd został odwołany. Z jakiego powodu? Trudno nie zgadnąć, oczywiście z powodu koronawirusa. Zastanawiam się więc jak zaplanować ten wolny czas, który niespodziewanie mi się objawił. Tylko jak tu planować, jak nie wiadomo co się wydarzy za chwilę. Dzisiaj planowanie wydaje się czymś abstrakcyjnym, co całkiem niedawno w ogóle nie przyszłoby nam do głowy. Notabene wiele rzeczy nie przychodziło nam do głowy, a na pewno to, że świat zostanie sparaliżowany.
Oczywiście jest mnóstwo teorii, a to, że choroby nie ma, że to spisek jakiś bliżej nieokreślonych organizacji, itd. Myślę, że nie ma co się skupiać na takich dywagacjach, a jedynie na faktach. Wirus jest i co do tego nie ma wątpliwości, a kiedy sobie z nim poradzimy, jak widać na razie nie wiemy.
Dlaczego ponownie wróciłam do tematyki zdrowotnej? Otóż, kilka dni spędziłam nad polskim morzem. Wyjazd udany, cudowna pogoda, wyśmienite towarzystwo. Jedynie zagrożenie krążące wokół nas nieco psuło nastrój, ale starałam się te złe myśli trzymać w ryzach i nie dawać im grać pierwszych skrzypiec.
Natomiast zwróciłam uwagę, na to, że atmosfera tam panująca niczym nie przypominała, że mamy pandemię. Niewiele osób widziałam w maseczkach, nie mówię na ulicy, ale w sklepach, czy innych zamkniętych pomieszczeniach. Na plaży trudno było szukać osób leżących od siebie w odpowiednim dystansie.
Może więc coś się zmieniło i możemy czuć się w pełni swobodni i wolni? Moim zdaniem nie, ale to jest moja ocena, natomiast czy osoby czytające zgadzają się ze mną, czy nie to już inna sprawa. Każdy ma prawo do własnego zdania i to szanuję.
Wiem, że jest mnóstwo poglądów, że przepisy dotyczące noszenia maseczek są dotknięte nazwijmy to pewnymi wadami. Może i tak. Nie będę jednak odnosiła się do tego. Byłam jednak świadkiem nieprzyjemnej sytuacji kiedy pewna osoba awanturowała się w sklepie, kiedy zwrócono jej uwagę, że jest bez maseczki. Owa osoba wykrzykiwała, że nie boi się żadnych kar, że nikt nie ma prawa jej do tego zmusić. W sytuacji kiedy będzie ukarana odda sprawę do Sądu i na pewno wygra. Cóż, pozostawiam to bez komentarza, każdy z Was zapewne spotkał się z taką bądź podobną sytuacją i ma swoje zdanie w tym zakresie.
Odniosę się do tego inaczej, pominę przepisy, choć może to zdziwi, że prawnik ma takie podejście. Myślę, że warto kierować się zdrowym rozsądkiem i tym, żeby przede wszystkim szanować swoje zdrowie, ale innych też.
Czy mamy coś bardziej cennego niż zdrowie? Na pewno nie. Będąc chorym w zasadzie nie wiele jesteśmy w stanie zdziałać w naszym życiu, a czasami nawet wcale nie dajemy rady cokolwiek zrobić.
Dla mnie też nie jest to łatwa sytuacja, nawet zawodowo. Od kiedy Sądy zaczęły działać bardziej aktywnie, mam sporo terminów. Mam nawet dni kiedy w sądzie jestem kilka godzin. Muszę być w maseczce, a to uwierzcie nie jest łatwe. Przede wszystkim dlatego, że swobodnie nie oddycha się, do tego muszę zdecydowanie głośniej mówić, co też jest pewnym wysiłkiem. Czasami okulary zachodzą mgłą i nie wiele widzę. W niektórych Sądach jest wyłączona klimatyzacja, a w todze, zdecydowanie jest ciepło, bo nie dość, że to długi strój, z długimi rękawami to jeszcze zapięty pod szyją. Po tych kliku godzinach wychodzę nie zmęczona pracą, którą wykonuję, a tym, że czasami mi brakuje powietrza i jest gorąco. Wychodzę jednak z takiego założenia, że te trudy da się pokonać, a najważniejsze żebym była zdrowa.
Wracając do tej osoby, która tak kłóciła się w sklepie. Czy wygra sprawę w Sądzie, czy nie to zupełnie inna kwestia, a nawet zakładając teoretycznie, że sprawę wygrałaby, to co jej po wygranej jak zachoruje. Może więc warto zmienić punk widzenia i nie zastanawiać się czy się wygra sprawę, czy nie, tylko skupić się na tym, czy jest szansa na to by być zdrowym, czy nie.
Osiągnęliśmy bardzo dużo, będąc w domach. Pamiętacie jaka była dyscyplina społeczna. Może właśnie dzięki temu szybciej mogliśmy wrócić w miarę do normalności. Szkoda gdybyśmy to wszystko zaprzepaścili. Czy powrót do obostrzeń jest nam potrzebny? Na pewno nie. Wiąże się to nie tylko z dużą ilością ograniczeń, ale też finansowo może to nieciekawie wyglądać.
Zatem pomimo lata, pomimo pięknej pogody, pomyślmy o tym, że naprawdę nie wiele mamy do zrobienia. Mamy jedynie włączyć myślenie, zdrowy rozsądek, dbać o siebie i o swoich bliskich. Jeśli póki co nie ma lekarstwa, róbmy to co możemy, żeby wirus nie górował nad nami, tylko my nad nim. Niewiele potrzeba, żeby na tej przysłowiowej plaży położyć się od siebie w bezpiecznej odległości, założyć maseczkę, tam gdzie potrzeba, myć i dezynfekować ręce. To naprawdę nie jest dużo.
Jako optymistka, wierzę oczywiście, że damy sobie radę, a to co się dzieje będzie niedługo tylko nieprzyjemnym wspomnieniem.
Życzę dużo zdrowia, mimo wszystko udanych wakacji, ziszczenia się planów jeśli takowe macie i wszystkiego dobrego.