Jak dużo wypowiada się słów w ciągu dnia? Pewnie ogromne ilości. Ciekawe, czy ktoś przeprowadził takie badania? Jeśli tak, to wyniki zapewne podają wielkie liczby. Mówiąc, czasami jesteśmy mili i uprzejmi, a nasze słowa dla rozmówcy są miodem na jego serce. Natomiast, gdy miło i sympatycznie już nie jest padają różne określenia, a nieraz wręcz nie przebiera się w słowach, szczególnie gdy sytuacja jest napięta lub sięga zenitu. Nie jest to fajne, ale w końcu jesteśmy ludźmi i możemy wyrażać swoje emocje, a prawo daje nam gwarancję wolności słowa.
Tu mamy jednak pewien haczyk. Wolność słowa nie jest nieograniczona, a jeśli przekraczamy dozwolone „bariery” możemy narazić się np. na proces cywilny o naruszenie dóbr osobistych, albo co gorsza stanąć w obliczu odpowiedzialności karnej.
Wobec tego kiedy słowa stają się przestępstwem i jaka kara grozi, w sytuacji, gdyby nastąpiło prawomocne skazanie.
W polskim kodeksie karnym istnieje przestępstwo zwane zniesławieniem. Mamy z nim do czynienia jeśli ktoś pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności. Przy czym przestępstwo to ścigane jest z oskarżenia prywatnego. Wobec czego, jeśli pokrzywdzony uzna, że działanie sprawcy, wyczerpuje znamiona owego czynu, musi wówczas wnieść do sądu tzw. prywatny akt oskarżenia. Natomiast z tego tupu przestępstwem będziemy mieć do czynienia wówczas jeśli zniesławienie było publiczne lub wiązało się to z utartą zaufania potrzebnego dla wykonywania danego zawodu, stanowiska, itp.
Funkcjonowanie dzisiaj tego przepisu budzi pewne kontrowersję, iż jest to norma prawa karnego, która w zasadzie jest na pograniczu prawa cywilnego, że jest to norma archaiczna i powinna zostać „usunięta” z kodeksu karnego. Zgadzam się osobiście z takim stanowiskiem, bowiem myślę, że łatwiej uzyskać korzystne orzeczenie w postępowaniu cywilnym o naruszenie dóbr osobistych niż osiągnąć to, że sprawca zostanie skazany w oparciu o przestępstwo zniesławienia. Natomiast póki co, taki czyn jest przestępstwem i grozi za nie kara grzywny albo ograniczenia wolności. Jeśli jednak sprawca działa za pomocą środków masowego przekazu, wówczas grozi za to kara grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
Kodeks karny przewiduje także przestępstwo zniewagi, które polega na znieważeniu innej osoby w jej obecności albo choćby pod jej nieobecność, lecz publicznie lub w zamiarze, aby zniewaga do osoby tej dotarła. Grożące kary za ten czyn są takie same jak w przypadku opisanym powyżej. W tym przypadku ściganie odbywa się także z oskarżenia prywatnego.
Natomiast zdecydowanie poważniejszym czynem jest wielokrotne poniżanie danej osoby, wyzywanie słowami wulgarnymi, upokarzanie, itp. Taki czyn może nosić znamiona znęcania psychicznego. Przy czym o takiej formie znęcania można mówić jeśli dotyczy to osoby najbliższej lub osoby pozostającej w stałym lub przemijającym stosunku zależności od sprawcy, bądź czyn ten dotyczy małoletniego lub osoby nieporadnej ze względu na stan psychiczny lub fizyczny. Za takie przestępstwo grozi kara pozbawienia wolności od trzech miesięcy do lat pięciu. Przy czym jeśli czyn ten jest połączony ze stosowaniem szczególnego okrucieństwa sankcja jest znacznie wyższa, bo od roku do dziesięciu lat pozbawienia wolności. Natomiast jeśli następstwem jest targnięcie się pokrzywdzonego na własne życie, sprawcy grozi wówczas kara od dwóch lat do dwunastu lat pozbawienia wolności.
Problem związany z przestępstwem znęcania się głównie polega na tym, że ofiary wielokrotnie żyją z oprawcami pod jednym dachem i nie zgłaszają do organów ścigania takich faktów. Powody są różne np. strach, że sprawca nie zostanie ukarany i jeszcze bardziej dotkliwie będzie się znęcał, szczególna więź z oprawcą, lub też inne przyczyny. Zresztą wielokrotnie o tym pisano, wiele też było kampanii kierowanych do ofiar tego typu przestępstw, żeby podejmowały stosowne działania. Wiadomo, różnie to bywa.
Kolejnym powiedzmy sobie „słownym” przestępstwem są groźby karalne, tylko, że w tym przypadku, aby mówić o zaistnieniu tegoż czynu karalnego konieczne jest spełnienie kilku przesłanek. Mianowicie, ktoś musi grozić innej osobie popełnieniem przestępstwa na jej szkodę lub na szkodę osoby najbliżej, ale groźby te muszą wzbudzić w zagrożonym uzasadnioną obawę, że będą spełnione. W tym przypadku, aby organy ścigania zajęły się taką sprawą winny być złożony przez pokrzywdzonego wniosek o ściganie. Do tego typu przestępstwa różnie podchodzą organy ścigania. Moje doświadczenia zawodowe wiążą się z częstymi przypadkami umarzania takich spraw, a działania były podejmowane jak przysłowiowe mleko się rozlało, tzn. sprawca spełnił swe groźby.
No i kolejna kategoria tzw. stalking. Kilkukrotnie na blogu opisywałam co to za przestępstwo. Więc już w skrócie opiszę, iż polega ono na tym, że ktoś uporczywie nęka inną osobę (może być słownie) lub osobę jej najbliższą i wzbudza w niej uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia lub istotne naruszenie jej prywatności.
Wobec tego chociażby na tych kilku przykładach, widać, że słowa mogą nie tylko ranić, ale budzić strach, niepokój, wywoływać uczucie upokorzenia i inne negatywne emocje. Dlatego warto zastanowić się nad tym. Oczywiście dobrze, że są sytuacje, które można „podciągnąć” pod kodeks karny i tak się bronić przed agresorem, ale czy to zawsze jest skuteczne? Przecież sami wiecie, jak to jest.
W dobie wszechobecnego „hejtu” nie wszyscy, szczególnie bardzo młodzi ludzie, są świadomi popełniania przestępstwa. Cieszę się, że kilka (czy kilkadziesiąt a nawet kilaset?) spraw miało swój finał w sądzie, bo na to na prawdę patrzy się z przykrością. Jakiś przepis powinien zatem się do słów odnosić, jednak skoro twierdzi Pani, że lepiej będzie taki sprawy prowadzić w postępowaniu cywilnym o naruszenie dóbr osobistych, dobrze żeby prawo zostało unowocześnione.
Droga Natalio, bardzo dziękuję za komentarz. Jak najbardziej zgadzam się z nim. Od siebie dodam, że niezależnie od tego czy mamy do czynienia ze sprawami karnymi, czy cywilnymi, istotne jest, aby toczyły się szybko i sprawnie. Oby zawiłych formalności było jak najmniej, bo one zrozumiałe są jedynie dla prawników. Ciągnące się latami sprawy nie tylko są zmorą dla pokrzywdzonych, ale też często powodują u Nich uczucie braku sensu w kierowaniu spraw do sądów i tam szukania ochrony prawnej, a to nie dobrze. Serdecznie pozdrawiam.
Serdecznie dziękuję za odpowiedź. Niestety wiem jak długo potrafią ciągnąć się sprawy sądowe – z perspektywy właśnie osoby pokrzywdzonej. Człowiek traci nadzieję, że dożyje finału. Pozdrawiam.
Rozumiem, bo znam z praktyki to utrapienie wielu osób.