I stało się.

Minęły Święta Bożego Narodzenia. Za nami Sylwester. No i nastał kolejny Nowy Rok. Bardzo rozleniwiłam się w tym czasie i ciężko mi wrócić do normalności. Wiadomo jakiej: praca – dom, dom – praca i tak w kółko. Trzeba jednak wziąć się w garść choć nie jest mi łatwo, bo żyję jeszcze bardzo miłymi wspomnieniami. Wobec tego podzielę się trochę tym jak udało mi się spędzić wolny czas. Czyli dzisiaj jeden z tych wpisów lżejszych i łatwiejszych, bez zgłębiania się w zawiłości prawne.

Święta Bożego Narodzenia udało mi spędzić w dużym gronie osób. Spełniło się, więc moje marzenie, bo wcześniej to grono było dość ograniczone. Dlatego, że jedni mieli inne plany i nie mogli dotrzeć, drudzy chorowali. Niestety niektórzy odeszli już na zawsze. Wiadomo o co chodzi. Jak to w życiu – jedni się rodzą, inni umierają.

Natomiast tym razem, Ci z którymi jestem mocno związana stanęli na wysokości zadania i tak się zdyscyplinowali, że wreszcie udało się spotkać i spędzić wspólnie ten magiczny i cudowny czas. Dla mnie te Święta były więc bardzo radosne, bo uwielbiam jak zasiadam przy stole, gdzie towarzyszy mi dużo bliskich osób. Dom więc był pełny ludzi, a stół uginał się od różnych potraw.

Pomimo, że obecni byli sami pełnoletni (oj, zapomniałam, jedna osóbka nie do końca) przekonywaliśmy się wzajemnie, że prezenty przynosi tylko Święty Mikołaj, który w jakiś magiczny sposób pojawia się i zostawia nam to na co długo czekaliśmy.

Tylko jak On to robi, żeby w jednym czasie być w różnych miejscach? To jakiś cud. U nas jednak był i to osobiście. Na szczęście nie zapytał, czy byliśmy grzeczni. Bardzo dobrze, bo czy byłam grzeczna przez cały rok? No chyba nie. Wiadomo, różnie to bywa, choć przecież starałam się.

Zostawię jednak ten wątek, bo ostatecznie tak źle nie było. Ważne, że wróciły wspomnienia z dzieciństwa. Opowiadaliśmy sobie doświadczenia ze spotkania z tą niezwykłą postacią. Przypomniało mi się, jak z moją siostrą byłyśmy małymi dziewczynkami i z nosami przylepionymi do okna, czekałyśmy na pojawienie się Świętego Mikołaja. Do dzisiaj nie rozumiem dlaczego  siostra co roku twierdziła, że Mikołaj może każdego zamienić w jakieś brzydkie stwory.  Bardzo się tego bałyśmy, żeby nie stać się nagle np. muchami, robakami, itp. Przez lata ta historia się powtarzała. Nie chciałyśmy podać Jemu ręki na przywitanie, bo się bałyśmy, a rodzice ciągle powtarzali „dziewczęta bądźcie grzeczne i przywitajcie się ładnie”. My jednak z uporem unikałyśmy tego, odbierałyśmy prezenty i uciekałyśmy do naszego pokoju. Wiadomo, żeby nas nie zamienił w coś ohydnego. Nie zamienił, nie zamienił, bo może przepisy mu na to nie pozwalały. Chociaż przez lata marzyłam o tym, aby zmienił mi rudawe włosy na inny kolor i zabrał mi piegi z nosa. Tylko nigdy mu o tym nie powiedziałam. Po latach jednak moje marzenia spełniły się. Więc jak tu nie wierzyć w cuda. Może to zrobił właśnie On. Tylko kiedy? Pewnie w godzinach nadliczbowych. Powstaje jednak pytanie kto tak naprawdę jest Jego pracodawcą i czy rozliczył z nim te dodatkowe godziny pracy?

Wracając jednak do współczesnego Mikołaja, nie miałam obaw do przywitania się z Nim i że nagle stanę się kimś innym, Nie stałam się i zostałam sobą, a prezenty szybko mnie pochłonęły. Potem już miłe rozmowy, gwar, takie zamieszanie, ale w pozytywnym  znaczeniu, no i oczywiście śpiewanie kolęd. Był czas cudowny, wesoły i naprawdę taki rodzinny.

Przywitanie Nowego Roku to już zupełnie inna opowieść. Nie będę specjalnie oryginalna, jak powiem, że to była zabawa, zabawa i jeszcze raz zabawa. Jasne też, że do białego rana. Tym razem czas ten spędziłam na wyjeździe, w górach, a w jakich, to bez znaczenia. Lubię po prostu górskie klimaty, bo to też i czas na poruszenie swoich zasiedziałych zasobów ludzkich. Było więc sporo aktywności fizycznej. Ten czas Sylwestra i Nowego Roku również udało mi spędzić z tymi, których lubię i cenię, po prostu w gronie przyjaciół i życzliwych ludzi. Postanowień noworocznych nie zrobiłam, bo już od dawna wiem, czego w życiu chcę. To, że jest się o kolejny rok starszym, trudno, takie nasze życie. Spoglądam jednak na to w ten sposób, że każdego roku zdobywam doświadczenia życiowe i zawodowe i o te doświadczenia jestem bogatsza. Natomiast fakt, że przybywa zmarszczek nie stanowi problemu. Co tam, najwyżej kupię sobie mocniejsze kremy.

Wolny czas minął jak z bicza strzelił i trzeba zabrać się do pracy. Na polu zawodowym jak zwykle dużo się dzieje. Już czytałam o różnych nadchodzących zmianach. Przyjdzie więc znowu uczyć się nowych przepisów i procedur. I to właśnie tak wygląda moje zawodowe życie. Ciągła nauka i nauka. Czy tak będzie zawsze? Chyba tak, dopóki aktywność zawodowa będzie trwała. Nie ma się jednak co na zapas martwić, przecież ze wszystkim można sobie poradzić. Trzeba po prostu optymistycznie spoglądać w przyszłość. Zatem z Nowym Rokiem nowym krokiem, bez oglądania się za tym co było i minęło i do przodu. To co ciekawego będzie się działo na polu prawnym, będę śledziła i uprzejmie Wam donosiła na moim blogu. Wprawdzie nie znajdziemy kremów, które po zastosowaniu rozwiązywałby problemy prawne, ale przeciwko zmarszczkom tak i tego się trzymajmy. Wszystkiego dobrego.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s