W moim przekonaniu, kiedy ktoś oddaje sprawę do prowadzenia prawnikowi powinien liczyć się z tym, że to wymaga ścisłej współpracy pomiędzy Zleceniodawcą, a Zleceniobiorcą. Przynajmniej tak ja pracuję ze swoimi Klientami. Dla mnie to zdecydowanie współpraca zespołowa, gdzie wszystko jest podzielone na role, gdzie każdy ma swoje zadania i wie co na dany moment ma wykonać. Dzięki takiej pracy zlecenie wykonuje się szybciej i sprawniej, unika się też ewentualnych błędów.
Zdarzają się jednak przypadki, że osoby mówią tak: „proszę mi sprawę załatwić, bez jakiegokolwiek angażowania mnie, bo nie mam czasu, ani ochoty”. W takich sytuacjach wiem, że nie dojdziemy do porozumienia i może być trudno wykonać zlecenie przy dołożeniu nawet najwyższej staranności.
Jak to zatem u mnie wygląda?
Gdy pojawia się osoba ze swoimi problemami prawnymi najpierw wnikliwie słucham. Oczywiście różnie dane sprawy są relacjonowane przez Klientów. Jedni opowiadają krótko, zwięźle i na temat, inni przy pierwszym spotkaniu nieraz potrzebują po prostu wygadać się, opowiadając też wątki, które nie są istotne dla sprawy. Czasami też płaczą, denerwują się, mocno gestykulują, a nawet podnoszą głos. No i dobrze. Jak wypłaczą, wykrzyczą swoje problemy to jest szansa, że nadejdzie ulga i dalej będzie łatwiej rozmawiać.
Po takim pierwszym spotkaniu, przejmuję pałeczkę, tzn. czytam dokumenty, analizuję też opowiedzianą mi historię, szukając najlepszego z możliwych rozwiązań. Wobec tego umawiam się z Klientem na następne spotkanie, żeby omówić jakie mam plany i wówczas wspólnie z Klientem zastanawiamy się co będzie dla Niego najlepsze.
Jak już mamy ustalony plan, wtedy przystępujemy do realizacji. Wówczas rozpisuję tę część pracy na role. Ja mam swoje zadania do wykonania, Klient swoje, choć staram się, aby jak najmniej był zaangażowany. Nie mniej jednak to zaangażowanie jest potrzebne w tzw. części merytorycznej, bo to przecież Klient najlepiej zna swoją historię i swój problem. Oczywiście w tym zakresie, mam różne doświadczenia. Niektórzy są tak zdyscyplinowani, że o każdym swoim ruchu informują mnie, bądź co lepsze konsultują czy mogą zrobić odpowiedni krok i czy to nie zaszkodzi naszej sprawie. Takich Klientów bardzo lubię, bo wiem na bieżąco co się dzieję i dzięki temu mogę dokonywać pewnych weryfikacji w moim działaniu, oczywiście jeśli jest to potrzebne. Wiedza, jak wiadomo, jest ważna. Są też takie osoby, pomimo, że wcześniej mamy już wszystko ustalone, działają na własną rękę. Skutki są różne, czasami niewielki mają wpływ, ale czasami zdarza się, że plan pada. Cóż, wówczas zaczynamy od początku, tylko, że już ze znacznie gorszej pozycji.
Oczywiście, mam też świadomość, że Klienci mają też inne ważne sprawy, pracę i życie rodzinne. Kiedy pojawiam się w ich życiu, czas, który mi poświęcają jest kosztem ich bliskich. Zawsze jednak powtarzam, to nie jest czas dla mnie, tylko dla sprawy nad którą pracujemy, żeby osiągnąć sukces. Choć wiadomo, nieraz droga do sukcesu bywa długa, a i różne kłody padają pod nogi. Ważna jest jednak konsekwencja, determinacja, ale i cierpliwość. Często to powtarzam, bo ja przez lata mojej pracy cierpliwości już dawno się nauczyłam.
W takiej współpracy, jest też czas na pytania i wyjaśnienia. Zdaje sobie sprawę, że przepisy są zawiłe, a język prawny trudny i skomplikowany, więc spokojnie należy wyjaśnić i wytłumaczyć to co dla Klienta może być niezrozumiałe, dziwne, niejasne. To ważny moment, bo przecież tak ostateczną decyzję jak prowadzić sprawę podejmuje Klient, to On wyraża zgodę na wybranie określonej formy załatwienia sprawy. Zatem warto współpracować, bo praca zespołowa zawsze się opłaci, a ważne jest to co na końcu drogi, a jakimi metodami się do tego dochodzi to już inna sprawa.