Kobieta za granicą

cube philip tracey copy copyMoi stali Czytelnicy, znają mnie, że od czasu do czasu idę w kierunku „Lewej strony Kobiety”. Tym razem znów postanowiłam skręcić w tę drogę. Tym wpisem pozwalam sobie otworzyć serię wpisów o kobietach, które zdecydowały się opuścić nasz Kraj i żyć, a także pracować za granicą. Czy im się udało, i czy odniosły sukces? – Moi Drodzy, przekonajcie się sami.

Tym razem – Magda, która mieszka, a także pracuje w Irlandii i ma się dobrze. Znacie Magdę, bo publikowałam Jej prace na blogu i teraz też zamieszczam kilka, dzięki Jej uprzejmości. Moim zdaniem, zdecydowanie zdolna Kobieta, niech więc te projekty zobaczy jak najwięcej osób. Mam nadzieję, że podzielacie mój pogląd.

A oto wywiad:

courtney lennon copy copy[Monika] Magdo, od kiedy mieszkasz w Irlandii i dlaczego akurat zdecydowałaś się na życie w tym kraju?
[Magda] Po raz pierwszy przyjechałam tu w 2004 r. Tak jak pewnie w przypadku wielu Polaków, to miał być tylko krótki wyjazd zarobkowy. Wzięłam urlop dziekański na rok przed dyplomem, mój brat był tu już od roku, więc miałam się gdzie zatrzymać. Moją pierwszą pracą była – kasjerka w klubie bilardowym. Zajęcie to znalazłam trzeciego dnia po przyjeździe. Znalezienie pracy było wtedy niezmiernie łatwe. Jako, że chciałam tylko zarobić i wrócić do Polski, na początku ta praca mi odpowiadała. Poza tym nie miałam jeszcze kwalifikacji, więc przez rok nie szukałam niczego innego.

[Monika] Czy zdecydowałaś się na szukanie pracy w zawodzie i czy udało Ci się znaleźć tę pracę?

[Magda] Po rocznej przerwie na dokończenie studiów wróciłam do Irlandii pracując w kafejce, zaczęłam szukać pracy w zawodzie. Po trzech, może czterech miesiącach znalazłam ofertę w lokalnym biurze pracy dla projektanta wnętrz. Zgłosiłam się i zostałam przyjęta mimo, że architektura krajobrazu, a projektowanie wnętrz to zupełnie inne dziedziny. Poza tym nie miałam żadnego doświadczenia w projektowaniu wystroju pubów, bo ściśle tym się firma zajmowała. Szefowa dostrzegła jednak potencjał w moim portfolio. Muszę przyznać, że początki były trochę stresujące. Szefowa była wymagająca i w krótkim czasie musiałam się bardzo dużo nauczyć. Najbardziej jednak stresował mnie język. Na polskie, akademickie standardy miałam dobry angielski, jednakże często trudno było mi zrozumieć język potoczny, w szczególnie terminy fachowe. Wszystko jednak przyszło z czasem. Firma składała sie tylko z trzech pracowników, więc była to naprawdę świetna szkoła zawodu. Robiłam tam wszystko: od prezentacji koncepcji, rysunków technicznych, projektów mebli, do uzgodnień z brygadami i nadzoru przy wykończeniach. Było to niesamowite doświadczenie i z perspektywy czasu nawet żałuję, że tam nie zostałam. Nie zostałam, bo nie czułam sie wystarczająco doceniana.  Teraz wiem, że po prostu mogłabym spróbować wynegocjować sobie lepsze warunki i płace, ale wtedy będąc świeżym emigrantem, nie myślałam w takich kategoriach. Zaczęłam więc szukać innej pracy, chciałam też wrócić do zawodu, czyli architektury krajobrazu. Miałam trochę szczęścia, bo moja koleżanka ze studiów dała mi znać że jej firma szuka pracowników. Aplikowałam i zostałam przyjęta. Rytm pracy w jednej z największych firm planistyczno-architektoniczno-krajobrazowej w Irlandii był już zupełnie inny. Należałam do dużego grona ’juniorów’. Do naszych obowiązków należało głównie rysowanie planów. Zajęcie dosyć monotonne, bez wyzwań i kompletnie nie kreatywne. Po pierwszym roku w nowej firmie w Irlandii zaczęła się recesja. Nie dostawaliśmy zleceń i udawanie, że coś się robi, przestało działać. Zaczęły się redukcje etatów i ostatecznie 75% pracowników zostało zwolnionych. Tu znowu miałam trochę szczęścia. Byłam ostatnią, która dołączyła, z najniższym wynagrodzeniem, dlatego też zostałam.

 [Monika] Czy ciężko przebić się na irlandzkim rynku pracy?

dior cartoon copy 1[Magda] Recesja spowodowała ogromne bezrobocie, tysiące ludzi wyjechało w tamtym okresie szukając pracy za granicą. Jednak sytuacja powoli się stabilizuje, są dziedziny, w których rynek pracy się otwiera, ale są i takie dziedziny, gdzie niestety dalej jest zastój.

[Monika] Jaka forma poszukiwania pracy jest tam najskuteczniejsza?

 [Magda] Bardzo popularną i skuteczną np. w gastronomii, sklepach czy hotelarstwie jest osobiste roznoszenie CV. Sama tak szukałam zaraz po przyjeździe. Wtedy również bardzo pomocne były biura pośrednictwa pracy, tzw. FAS. Tam znalazłam pracę jako architekt wnętrz. Poza tym oczywiście wyszukiwałam firmy w Internecie i wysyłałam swoje portfolio i CV.

[Monika] Jak wygląda codzienne życie w Irlandii z perspektywy cudzoziemca? Czy załatwianie spraw w urzędach, bankach, wynajęcie mieszkania są trudne czy można liczyć na jakąś pomoc?

philip tracy hats copy copy[Magda] W moim mniemaniu życie w Irlandii jest niezmiernie łatwe, w porównaniu z Polską. Biurokracja tu praktycznie nie istnieje. Irlandczycy są z natury bezproblemowi i pomocni. Są również bardzo zabawni. Szczycą się poczuciem humoru i okazują je często, nawet w  oficjalnych sytuacjach. Osobiście nigdy nie zetknęłam się z żadną nieprzyjemną czy trudną sytuacją w urzędzie. Podejście do spraw urzędowych jest tu dużo bardziej ludzkie. Przykładowo: można jeździć bez prawa jazdy i innych dokumentów, a gdy złapie Cię policja, masz 10 dni na zgłoszenie się na komisariat i przedstawienie, że takowe posiadasz. Wiele spraw można załatwić przez internet, pocztą czy nawet przez telefon. Nie istnieje tu obowiązek permanentnego zameldowania, nie ma też dowodów osobistych. Niektóre przepisy i egzekwowanie ich zaostrzyło się w ostatnich latach pod wpływem Unii Europejskiej. Irlandia słynęła z bardzo luźnego podejścia do niektórych kwestii, np. łagodnych wyroków sądowych za poważne przestępstwa. Niektóre zachowania są jednak tak zakorzenione w kulturze, że raczej się nie zmienią. Przykładem jest luźne traktowanie czasu i notoryczne spóźnianie się. Nawet w biurach panuje niepisana zasada, że wychodzi się na spotkanie równo o godzinie, na którą spotkanie było umówione. Wszyscy pojawiają się 15-20 minut później, więc nikt na nikogo nie czeka. Ten poślizg trzeba zawsze uwzględnić w planach. Każdy kto zna język, poradzi sobie tu ze wszystkim. Jeśli potrzebna jest pomoc w jakiejś kwestii, np. prawnej, można się zgłosić do oddziału citizenship office, gdzie pracownicy za darmo udzielą szukanej informacji, czy nakierują gdzie szukać.  Wartym wspomnienia jest stosunek pracodawcy do pracownika. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że jest oparty na szacunku i koleżeństwie. W odróżnieniu od Polski,  atmosfera jest wręcz „rodzinna”. Z początku trochę mnie to szokowało, gdy szefowa czy szef dziękowali mi codziennie za wykonaną pracę, a wykonałam tylko swój obowiązek. Teraz jest to zupełnie normalne. Jedynym negatywem jest służba zdrowia, która nie cieszy się tu dobrą opinią. W publicznym szpitalu na wizytę u specjalisty trzeba mieć skierowanie i czeka się miesiącami, a prywatna opieka działa na zasadzie płatnych ubezpieczeń. Pełno tam „małego druczku”, trzeba zaznajomić się z polisą, tym co pokrywa, a czego nie. Nie zmienia to faktu, że trzeba mieć skierowanie, więc pod tym względem dla Polaków jest trudniej, jako że jesteśmy przyzwyczajeni do natychmiastowego dostępu do płatnej służby zdrowia. Na szczęście są tu też polskie placówki.

 gorset copy[Monika] Odniosłaś sukces zawodowy, ile czasu trwało, by dojść do miejsca, w którym jesteś? Co robisz,  aby dalej się rozwijać?

[Magda] Niestety recesja bardzo przystopowała moją karierę. Tak jak wspomniałam, miałam szczęście, że nie straciłam pracy, ale przez prawie 3 lata pracowałam na zredukowanym etacie. W tamtym czasie również firma nie zajmowała się projektami, które umożliwiłyby mi rozwój w kierunku, w którym chciałam. Doprowadziło to do tego, że na dobre zaczęłam myśleć o porzuceniu architektury krajobrazu. Ale jak się mówi: nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Frustracja i dodatkowy wolny czas zmotywowały mnie do szukania innych kreatywnych zajęć i dróg rozwoju. Zaczęłam szkołę projektowania ubioru oraz jako, że byłam częściowo bezrobotna, przysługiwało mi prawo do różnych darmowych kursów, z czego korzystałam.

[Monika] Jak podsumowałabyś blaski i cienie życia na emigracji?

[Magda] Chyba jedynym cieniem w tym momencie jest to, że trudno jest nawiązać głębsze relacje przyjacielskie z ludźmi. Mimo podobieństw kulturowych, różnimy się. Mam wielu dobrych znajomych Irlandczyków, jednak bliscy przyjaciele to tylko Polacy, choć nie wiem czy inni też mają takie doświadczenia. Bardzo lubię Irlandię i już nie czuję, że jestem na emigracji. Irlandia to mój dom. Zaczęłam za to doświadczać uczucia wyobcowania, kiedy jestem w Polsce. U nas bardzo wyraźnie podkreślają się różnice miedzy grupami społecznymi, w zależności od religii, poglądów politycznych czy stylu życia. Tutaj takich różnic się nie zauważa. Oczywistym jest, że partie mają inne programy itp, ale nie kreuje się barier i nikt się nie wywyższa ponad innych z okazji przynależności do określonej grupy.
[Monika] Przed czym przestrzegałabyś osoby, które dopiero co przyjechały do Irlandii?

[Magda] Znam wielu Polaków, którym się tutaj nie podoba i zasadniczo narzekają na wszelkie aspekty życia, ale wydaje mi się, że to nie Irlandia, tylko nasze nastawienie i ogólnie negatywny stosunek do życia. Jeśli chce się mieszkać i być szczęśliwym za granicą, trzeba się otworzyć na inną kulturę, co nie oznacza wcale zamykania się na swoją. Można to połączyć i myślę, że tutaj są naprawdę sprzyjające temu warunki.Christopher Kane copy copy

Magda, bardzo dziękuję za wywiad i za to, że podzieliłaś się swoimi doświadczeniami z życia i pracy w Irlandii. Mam nadzieję, że Ci, którzy zdecydują się na życie w tym kraju, skorzystają z Twoich doświadczeń. Szczególnie teraz, w sytuacji brexitu, Irlandia może stać się bardziej popularnym krajem do życie i pracy.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s