„Szczytowanie NATO”
Sama tego hasła nie wymyśliłam. Zdecydowanie jest to cytat i gratuluję autorowi pomysłowości., ale jak się dalej okaże nie tylko ja dostrzegłam ten napis. Chyba pojawił się na drzwiach pewnego sklepu.
Pomyślałam jednak, że pozwolę sobie zacytować to stwierdzenie, bo pasuje do tego co poniżej opiszę.
Może Was zdziwi, że postanowiłam zająć się, jakby nie było paktem wojskowym, choć mój blog z wojskiem nie ma nic wspólnego, ale podczas tego szczytu wydarzyło się coś czym postanowiłam się podzielić z moimi Czytelnikami.
Już od dawna wiadomo było, że w lipcu odbędzie się szczyt NATO w Warszawie. Wiadomo też było, że będzie się to wiązało z ograniczeniami dla mieszkańców Stolicy, szczególnie w Centrum miasta. Też się do tego przygotowywałam, bo pracuję w sercu Warszawy i spodziewałam się utrudnień z dotarciem do biura. Dzisiaj w dobie Internetu i innych środków komunikacji można pracować w każdym miejscu. Podjęłam więc decyzję, że zostaję w domu i z tego miejsca będę zarządzała swoją firmą i załatwiała sprawy. Prawdę mówiąc myślałam, że niewiele się będzie działo, ale jak to zwykle bywa, życie okazuje się zaskakujące.
Siedziałam więc w domu w stroju domowym, czyli przeuroczym szlafroku. Oczywiście oglądałam w TV informację, żeby być na bieżąco, co się dzieje podczas takiego ważnego wydarzenia. Patrzyłam też jak bestia pięknie i majestatycznie jechała ulicami Warszawy. Pomyślałam sobie. O! przejeżdżała nieopodal mojego biura, a ja tu w domu i nie miałam jak pomachać Panu Prezydentowi. Zachwycając się majestatycznym środkiem lokomocji o pieszczotliwej nazwie, patrząc także w TV, że spokój i ład w Warszawie, nagle zostałam wyrwana ze stanu trochę przypominającego letarg. Dlaczego? Dlatego, bo dzwoni telefon – i tu Klientka. Notabene Pani mieszkająca w sąsiedztwie mojego biura. Pomyślałam sobie – dobrze, że mnie nie widziała w ubranku wczesnoporannym lub późnowieczornym, bo chyba nie wyglądałam jak prawniczka – profesjonalistka. W końcu jednak w domu, wszystko wolno. W tym też posiadać wygląd, który nie wzbudzałby zachwytu płci przeciwnej, ale co tam, nie zawsze trzeba być piękną i atrakcyjną Panią domu.
Klientka, od razu przeszła do rzeczy:
„Czy Pani wie, że przez to NATO, zamknięty jest sklep, nie działa bankomat, nie jeżdżą autobusy i w ogóle tyle Policji, więc coś z tym trzeba zrobić. Dzwonię więc do Pani, bo chyba trzeba podjąć jakieś działania prawne.”
No i zatkało mnie. Cóż jednak zrobić. Klient to Klient i jeśli prosi o pomoc to trzeba tej pomocy udzielić. Tylko jak?
Odpowiadam więc tak:
„Pani Krystyno (imię zmienione) przecież mamy szczyt NATO i od dłuższego czasu wiadomo było, że będą utrudnienia w Warszawie, ale to przecież wszystko dla naszego bezpieczeństwa. Trzeba było więc przygotować się na utrudnienia.”
Pani Krystyna – „ Szczytowanie lub nieszczytowanie – może przeczytała ten napis na sklepie – mnie to niewiele obchodzi. Trzeba zrobić coś z tym bankomatem i sklepem”.
„Jakiej pomocy Pani ode mnie oczekuję, bo obawiam się, że niewiele mogę zrobić. Bankomatu nie naprawię, nie spowoduję otwarcia sklepu, a już na pewno nie dam rady odwołać szczytu. Może warto pójść do innego sklepu i innego bankomatu? Może też warto zadzwonić na infolinię banku i podać, że bankomat jest nieczynny”
Pani Krystyna – „No nie, trzeba ich wszystkich podać do sądu”
„Kogo podać do sądu i na jakiej podstawie?
Pani Krystyna – „a ja tam nie wiem, trzeba tak zrobić i koniec”.
Myślę „i co tu robić?”. Powiadam jednak dalej: „Pani Krystyno nie będziemy wnosić sprawy do sądu, bo nie mamy o co i kogo pozywać”.
Pani Krystyna – „wręcz przeciwnie, przecież o to szczytowanie”.
„O szczytowanie?!!!” – tyle zdołałam głośno z siebie wykrzesać, a reszta pozostała jedynie w mojej głowie, a brzmiało to tak: „ o szczytowanie to bezsensu, chyba o brak szczytowania?”. Tylko to raczej w sprawie rozwodowej, ale i też doradzałabym Klientowi jednak zdecydowanie mocniejszą podstawę rozpadu małżeństwa.
Pani Krystyna – „to robimy coś, czy nie?”.
Była już chyba mocno podirytowana, ale ja wykazując się empatią i zrozumieniem potrzeb Klientki spokojnie wytłumaczyłam zawiłości prawne i że nie znajduję podstawy do roszczeń. Po tym krótkim wykładzie Pani Krystyna zdecydowała nie wnosić sprawy do sądu, zrobić zakupy w innym sklepie znajdującym się nieopodal i skorzystać z bankomatu po przeciwnej stronie ulicy.
Po tej rozmowie pomyślałam, Klientka miała problem, a ja zamiast myśleć o NATO to myślałam o tym szczytowaniu. Czy głodnemu chleb na myśli? Sama nie wiem, może ten szlafrok wzbudził we mnie takie uczucia? Chociaż na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że przecież w prawie mamy sporo seksu, bo wciąż doradzamy i podpowiadamy jak tworzyć prawidłowe stosunki, a że zobowiązaniowe, to już inna sprawa.