Przyznam szczerze, że jeszcze do niedawna nie śledziłam dyskusji między pracownikami i pracodawcami w sprawie tzw. umów śmieciowych (jak nie lubię tego określenia, bo to w końcu umowy cywilne).
Może to zabrzmi kontrowersyjnie, ale powierzanie zadań na podstawie umów cywilnoprawnych nie jest złym rozwiązaniem, samym w sobie. Zakazanie zawierania takich umów stanowiłoby naruszenie swobody zawierania umów, która obowiązywała już w starożytnym Rzymie. W końcu prawo rzymskie posłużyło jako „inspiracja” współczesnym europejskim systemom prawnym. To nie problem w tym, że te umowy są bezwartościowe, problem sprowadza się czasami do stosowania rozwiązań w nich zawartych w nieodpowiedni sposób.
Problemem są przede wszystkim wysokie koszty zatrudniania na podstawie umowy o pracę, dlatego pracodawcy jak „diabeł święconej wody” unikają umów o pracę.
W takim przypadku nie jest remedium ani obciążenie umów cywilnoprawnych składkami, z resztą od umów zlecenia odprowadza się składki do ZUS (oczywiście tylko sygnalizuję tę sprawę, bo sposób, wysokość odprowadzanie składek wymaga szerokiego komentarza), ani też wprowadzenie stawki minimalnej za godzinę pracy, jak to jest w różnych gremiach proponowane
Niedawno rozmawiałam ze znajomą, która dorabia statystując w reklamach i filmach. Jest zaniepokojona propozycjami wprowadzenia stawek minimalnych za godzinę pracy w umowach zlecenia. Otrzymuje ustalone wynagrodzenie za pozostawanie do dyspozycji ekipy filmowej przez 8 -12 godzin, niezależnie od faktycznego trwania zdjęć. W przypadku kiedy zdjęcia trwają 4 godziny, znajoma i tak otrzymuje pełną stawkę. Obawia się, że po wprowadzeniu stawek minimalnych, statyści będą otrzymywali stawkę za czas poświęcony za filmowanie, a nie za gotowość do pozostawania w dyspozycji przez dłuższy czas, co z przyczyn oczywistych jest niekorzystnym rozwiązaniem. Gdyby Jej obawy się ziściły, to faktycznie straci na tej regulacji.
W dobie kryzysu ważne jest, aby obronić jak największą ilość miejsc pracy. Można to robić
w różny sposób – tworząc np. system dopłat czy obniżając koszty pracy. Jaki jest cel zatem podwyższania kosztów pracy? Moim zdaniem łatanie dziur w budżecie i systemie socjalnym. Niestety obawiam się, że pracownicy zamiast na tym zyskać, w ostatecznym rozrachunku stracą.
Nie oznacza to, że nie rozumiem, potrzeby posiadania osłon, prawa do urlopu, czy faktu, że często stawki proponowane za godzinę pracy świadczonej na podstawie umów cywilnoprawnych są tak niskie, że uwłaczają ludzkiej godności, rozumiem to jak najbardziej, nie tylko jako prawnik, ale przede wszystkim jako człowiek. Wydaje się jednak, że należy pracować nad rozwiązaniami, które będą zwiększały miejsca pracy i w konsekwencji zmniejszały bezrobocie, a forma zatrudniania, powinna być elastyczna.
Czasami lepiej mieć zawartą umowę cywilnoprawną, w której możemy zagwarantować sobie szereg zapisów, nas chroniących, niż mieć „byle jaką” umowę o pracę. Nie będę gołosłowna, ponieważ znany był przypadek, gdzie padł niesławny rekord, pobity przez przedsiębiorcę z Trójmiasta. Ów przedsiębiorca zaproponował pracę (atrakcyjną – sic!) na stanowisku ochroniarza za 2,40 zł za godzinę brutto. Taka oferta jest dla mnie przykładem totalnej patologii na rynku pracy i należy ją zwalczać. Jednak zlikwidowanie tego problemu wymaga zmian systemowych, a nie PRowskich rozwiązań. Powinno się tworzyć zachęty dla pracodawców do zatrudnienia pracowników na podstawie umów o pracę. Należy też zwiększać w społeczeństwie świadomość swoich praw. Należy też pamiętać, że umowy cywilnoprawne dają pewną elastyczność. Dlatego pamiętajmy o tym, jak powinnyśmy negocjować umowy i jakie uprawnienia nam przysługują.
Sama w trakcie dotychczasowego życia zawodowego świadczyłam pracę w różnych formach, będąc samo zatrudnioną nie pozostawałam jednak bez prawa do płatnego urlopu, w wymiarze takim, jaki by mi przysługiwał gdybym była zatrudniona na podstawie umowy o pracę – ale zawsze to negocjowałam.
Pamiętajmy zatem, że umowy cywilnoprawne mogą być dosyć swobodnie kształtowane,
a zatem możemy negocjować wprowadzenie korzystnych dla nas zapisów.
Jedno z chińskich powiedzeń mówi jeśli nie zmienimy kierunku, to zapewne dotrzemy tam dokąd zmierzamy, powinniśmy postulować zatem wprowadzenie zmian systemowych, a nie nowych obciążeń, który prawdopodobnie ponownie powiększą szarą strefę, a dla pracowników nie przyniosą nic dobrego.