Żar leje się z nieba i jest to fakt. Nie da się zaprzeczyć, wystarczy zerknąć na termometr, który znajduje się na zewnątrz. Zatem mamy totalnie gorąco. U mnie aktualnie jest 30 stopni, ale odczuwalne ciepło jest znacznie wyższe. Oczywiście w pracy mam pomieszczenia klimatyzowana, więc rzec można, że upał jest mi obojętny. Nie mniej jednak jak wychodzę z biura i za nim dojdę do samochodu, mam wrażenie, że jestem w piecu.
Cóż, mamy lato.
Bodajże dwa lata temu napisałam, gdy upały sięgały zenitu, post o zmianach klimatycznych i dokąd zajdziemy w tej sytuacji? Od razu mówię, a w zasadzie piszę, że nie jestem ekolożką, ale zmiany klimatu odczuwam jak my wszyscy. Przeraża mnie to co się dzieje. Chciałabym, żebym ja i moja rodzina, moje dziecko, żyli w normalnych warunkach, a nie ekstremalnych, które co gorsza doprowadzą do totalnej katastrofy.
No dobrze, zostawię jednak to czarnowidztwo, bo z natury jestem optymistką i wierzę, że będzie dobrze.
Natomiast w tym wcześniejszym poście i dzisiaj powraca do mnie pytanie jak radzić sobie w pracy w tych ekstremalnych warunkach pogodowych, tam gdzie nie ma klimatyzacji, gdzie po prostu brak jest komfortu termicznego. Nie dotyczy to tylko pracy fizycznej, choć zdaje sobie sprawę, że jest to wyzwanie nie lada, ale też dotyczy pracy umysłowej. Jak tu bowiem myśleć sprawnie, racjonalnie, mieć cały worek pomysłów jak wstaje się rano i człowiek jest już zmęczony od upałów.
Czy w takim razie jest to już najwyższy czas, aby pomyśleć o sjeście, nie tylko w zwyczajowym znaczeniu, ale w formie stosownej regulacji prawnej. Oczywiście, gdyby weszły w życie przepisy, które by to regulowały nie byłoby wyjścia i każdy musiałby się poddać sjeście.
Choć z praktycznego punktu widzenia w Polsce nie jest to takie proste, bowiem nie ma ani tradycji, ani wcześniejszych prawnych uregulowań, choć oczywiście są stosowne przepisy w kodeksie pracy, przepisy dotyczące bhp, itd. Nie ma i nie było stricto przepisów traktujących o sjeście.
Wyobraźmy sobie teoretycznie oto taką sytuację. Organizuję sjestę np. pomiędzy trzynastą a siedemnastą. Wydaje się to oczywiście możliwe, bo wystarczy potem po południu i wieczorem pracować i sprawa rozwiązana. Co jednak zrobić jak w sądach nie ma przerwy w tym czasie i właśnie te godziny są najczęstszymi gdzie przebywam w przybytku Temidy. Nie tylko ja, ale każda z osób, która załatwia w sądzie jakieś sprawy, czy ma po prostu procesy sądowe.
Podobnie ma się sprawa z urzędami i innymi organami. Odwiedzam różne szacowne instytucje, bo przecież załatwiam sprawy w imieniu moich Klientów. Niestety późnym popołudniem i wieczorem nie da rady. Gdybym pojawiła się przed urzędem np. o godzinie osiemnastej, pocałowałabym klamkę i nic bym w danej sprawie nie wskórała. Oczywiście można byłoby wizytować te różne miejsca we wczesnych godzinach porannych, tylko czy wystarczyłoby czasu, żeby załatwić wiele spraw do godziny dziesiątej, czy jedenastej? Nie sądzę. Rozumiem jednak, że gdyby stosowne przepisy weszły w życie byłoby wówczas to właściwie uregulowane i nie byłoby chaosu. Tak myślę, choć do końca nigdy nie wiadomo, jakby to wyglądało.
Nie mniej jednak od kilku lat obserwujemy zasadnicze zmiany naszego klimatu. O umiarkowanych letnich dniach, chyba już możemy zapomnieć, więc i zapewne za jakiś czas być może będą poważnie brane pod uwagę takie formy pracy, aby w ciągu dnia był dłuższy czas na przerwę. Może to też będzie dotyczyć urzędów, sądów, firm, itd. Wtedy będzie łatwiej pomyśleć jak się zorganizować. Może obowiązkowym wyposażeniem takiej firmy jak moja będą łóżka, aby móc sobie uciąć choćby godzinną drzemkę w ciągu dnia. Pomyślałam też, że to może być taki powrót do dzieciństwa, kiedy chodziłam do przedszkola, a tzw. leżakowanie było obowiązkiem. Wprawdzie niewiele już pamiętam z tamtych czasów, ale to na pewno, że leżakowanie tak samo jak picie tranu było jakąś zmorą. Dzisiaj oczywiście niechętnie wróciłabym do tranu, ale do leżakowania jak najbardziej. Zobaczcie jak się zmienia patrzenie na świat i to co kiedyś było nie do zniesienia, dzisiaj wydaje się być wielką przyjemnością.
Wiadomym też jest, że najlepiej w letnie upalne dni wziąć sobie po prostu urlop i wyjechać gdzieś nad wodę. Niestety nie każdy może, bo są różne zobowiązania. Poza tym co by się stało, gdyby nagle od czerwca do sierpnia wszyscy przestali pracować. Kraj stanąłby, a jakie byłyby tego skutki lepiej sobie nie wyobrażać.
Doskwiera mi, pewnie jak wielu osobom, wysoka temperatura, szczególnie jak się pracuje w dużym mieście, pełnym samochodów, małej ilości drzew. Nie ma co narzekać, tylko przyzwyczajać się, że prawdopodobnie już tak będzie. Oby nie było gorzej. Więc czekam z utęsknieniem na urlop, aby leżeć na leżaku, czytać moje ulubione książki i tak po prostu leniuchować i nic nie robić. Choć jak znam siebie długo w takim stanie nie wytrzymam i zapragnę ruchu, pracy i wykonywania wielu rzeczy na raz. To jest właśnie paradoks naszego życia, że tęsknimy za tym czego nie mamy, a jak już dostajemy to narzekamy, że jest źle.
W porze letniej i wakacyjnej życzę Wam jak najwięcej udanych i bezpiecznych wyjazdów, odpoczynku i pogody takiej jaką lubicie, a do sjesty pewnie za jakiś czas wrócę, być może analizując tę sprawę z takiego czysto prawnego punktu widzenia. Na razie cieszcie się latem, jak możecie odpoczywajcie, a jak nie możecie życzę, aby praca była łatwa, lekka i przyjemna. Pamiętajcie proszę w upalne dni o swoich zwierzętach, żeby miały wodę, miejsce w którym mogą się ochłodzić, bo przecież to są istoty żywe, które tak samo jak my czują to co dobre, ale także i to co złe.
To jest prawdą.
Mamy lato, które rządzi się swoimi prawami ☺️
Pozdrawiam ☺️
I zapraszam na moją witrynę internetową Pisane Kobiecą
http://www.pisanekobiecadusza.wordpress.com
Dziękuję za zaproszenie :-)
Proszę ☺️