Zaczyna się lato, dlatego dzisiaj będzie wpis gościnny.
Dorwałem się do laptopa Moniki i postanowiłem przemówić na blogu, a tak naprawdę napisać, bo przecież mówić nie potrafię.
Jestem rudym kotem o pięknie brzmiącym imieniu Belfast. Dlaczego mam takie imię? Nie wiem. Może ono po prostu do mnie pasuje? Mniejsza z tym, najważniejsze, że mi się podoba.
Zamieszkałem u Moniki jako dorosły kot. Stop, zaraz, zaraz, to Monika teraz mieszka u mnie. Prowadzę prawdziwe kocie życie, bez jakichkolwiek ograniczeń. To znaczy robię co chcę i kiedy chcę. Gdy wychodzę w teren najczęściej nie wiem kiedy wrócę. Jak znikam na całe noce, wiem, że Monika się o mnie martwi, ale przecież zawsze wracam. Martwi się o mnie, bo darzy mnie miłością. Zresztą odwzajemniam to uczucie, choć czasami się obrażam. Najczęściej wtedy, gdy wozi mnie do lekarza. Nie lubię tych wizyt, choć przekonałem się, że zawsze wychodzą mi na dobre. Ok, ale zostawmy ten temat, bo po co mam się denerwować.
Wiem też, że Monika wiele się ode mnie uczy. Pokazuję Jej każdego dnia, jak być skutecznym i dążyć do celu. Zawsze osiągam swój cel bez względu na to jaki on jest.
Od Moniki uczę się łagodności, spokoju i cierpliwości, bo Ona właśnie taka jest. Żyjemy więc w symbiozie i w poczuciu wzajemnej bezwarunkowej miłości.
Choć u mnie z tą bezwarunkowością różnie bywa, bo jestem sprytny. Pokazuję swoją miłość zawsze domagając się jedzenia. Mam swoje sposoby na Monikę i wiem, że prędzej czy później ulegnie. Oczywiście, że jedzenia mi nie brakuje, ale ciągle chcę więcej i więcej. Tak mam i co na to poradzę? Nic.
Owszem są dni kiedy Monika mnie denerwuje, szczególnie jak gada przez telefon. Wprawdzie są to chyba dla Niej ważne rozmowy, bo wciąż przewija się, że będzie pisać pozew, albo odpowiadać na pozew. O co chodzi z tymi pozwami? No nie wiem. Poczytam jak skończę pisać. Chyba Monika ma na myśli, że ludzie się o coś kłócą i ktoś ma rozwiązać problem między nimi. Mniejsza z tym.
Próbuję Jej zazwyczaj wybić telefon z ręki, ale też jest sprytna (nauczyła się tego ode mnie) i nie daje się.
Co jednak jest ważne? To, że mieszkam w kochającym, bezpiecznym i ciepłym domu.
Wiem, że jestem w nim ważną postacią, członkiem rodziny i przyjacielem.
Dlatego też przychodzę z takim przesłaniem. Jeśli decydujesz się, żeby futrzana istota zamieszkała w Twoim domu, najpierw dobrze przemyśl swoją decyzję.
Wiąże się to nie tylko z przyjemnościami, ale także obowiązkami. Jeśli już zwierzak zamieszka, traktuj go z miłością, dobrocią i szacunkiem.
My jesteśmy także jak i Wy ludzie istotami czującymi. Odczuwamy ból, cierpienie, ale też radość, szczęście i miłość.
Pamiętaj, że nie jesteśmy zabawkami, które jak się znudzą można rzucić w kąt lub wyrzucić na śmietnik.
Szczególnie ważne jest to w czasie wakacji.
Wielu z Was wyjeżdża na urlopy i nie ma możliwości żeby nas zabrać ze sobą. Decydując się na żywe stworzenie, pamiętajcie, że taka sytuacja może mieć miejsce. Nie wyrzucajcie nas wtedy z domu, nie oddawajcie nas do schronisk, bo my tam tęsknimy za domem, za Wami, cierpimy, bo tracimy poczucie bezpieczeństwa. Przecież zawsze jest sposób na zorganizowanie opieki dla nas.
Monika bez problemu sobie z tym radzi, a ja czuję się bezpieczny, nakarmiony i co najważniejsze cały czas jestem u siebie. Nikt nigdzie mnie nie zawozi, nie zabiera. Jestem w domu.
Dlatego ten dom i to miejsce w którym mieszkam jest dla mnie najpiękniejszym miejscem na ziemi.
Niech to przesłanie idzie w świat. My zwierzęta kochamy Was bezwarunkowo i nie krzywdźcie nas, nie pozbawiajcie domu i nie rzucajcie nas na pastwę losu, tylko nas najzwyczajniej w świecie kochajcie.
Wasz na zawsze
Belfast