Niektórzy uważają, a zdaje się, że jest ich większość, iż dzień bez narzekania to dzień stracony. Jak tu bowiem nie narzekać, jak co i rusz paskudna pogoda, w mieście korki, na parkingach nie ma miejsca dla samochodu. Do tego dochodzi jeszcze nudna i mało płatna praca, okropny mąż, który rzuca skarpetki na podłogę i nie opuszcza klapy w toalecie albo okropna żona, która kompletnie nie rozumie męża.
Oj, powodów do narzekania jest naprawdę wiele. Często spotykamy się, że na zadane pytanie: „Co u Ciebie słychać?”, słyszymy „Stara bieda”.
Wiemy dobrze, że obecne czasy różowe nie są i w sensie globalnym i krajowym. Też w życiu osobistym i zawodowym niejednego z nas spotykają różne nieciekawe sytuacje. Trzeba sobie jednak z tym radzić, jak potrzeba to działać i tyle.
Ostatnio podnosiłam te kwestie w moim wpisie „Obyś żył w ciekawych czasach”. Spotykam też na swojej drodze wiele osób narzekających, szczególnie tych, którzy przychodzą do mnie ze swoimi sprawami. Jak się słucha opowiadanych historii, to fakt, że czasami włos na głowie się podnosi, jaki los drugiemu człowiekowi może zgotować człowiek. Zawsze jednak proszę moich Klientów, żeby nawet w takich nieprzyjemnych sytuacjach podnieśli się z kolan i podnieśli głowę do góry. Żeby nie narzekali, nie biadolili na ciężki los, bo przecież z tego nic dobrego nie wyniknie, a na pewno nie rozwiąże ich problemów. Wiem, o czym mówię, (raczej piszę), bo sama przechodziłam różne koleje losu i nie zawsze było pięknie, różowo i sympatycznie. Też podnosiłam się z kolan i wiem, że nie jest to proste, a nawet bardzo trudne. Wiem jednak, że dzięki determinacji, uporowi, konsekwencji i pracy naprawdę można wszystko naprawić i poukładać i zmienić diametralnie swoje życie. Na lepsze, szczęśliwsze, dające radość, satysfakcję i po prostu dobre.
Oczywiście, że zdarza mi się narzekać w rozmowach ze znajomymi, czy rodziną. Jednak ostatnio powiedziałam dość. Sama sobie wyznaczyłam zadanie, że najbliższe dwa miesiące będzie u mnie właśnie bez marudzenia i narzekania. Poinformowałam uroczyście o tym osoby z którymi mam kontakt i zapowiedziałam, że od nich też nie chcę słyszeć, jakie to życie jest skomplikowane. Byli trochę zdziwieni, pytali dlaczego? Odpowiedziałam „dlatego”. Jak wytrzymam te dwa miesiące, to przedłużę o kolejne, kolejne, itd. do czasu, aż uda mi się wyeliminować ze swojego życia gadanie z którego nic nie wynika.
Wiadomo, zawodowo wygląda to trochę inaczej, bo przecież trudno powiedzieć Klientowi, który przychodzi do mnie w traumatycznej sytuacji: „śmiej się człowieku, bo życie jest piękne”. W takich przypadkach moje zadanie jest inne, pomóc od strony prawnej, ale też tchnąć w taką osobę nieco optymizmu i innego spojrzenia na sytuację w której się znalazł.
Wracając jednak do relacji prywatnych, powiedziałam, że sama nie będę marudzić i narzekać i że nie chcę tego słyszeć od innych, nie dlatego, że nie obchodzi mnie ich życie, ale dlatego, żeby nie wciągać się w dyskusje dołujące, smutne i przygnębiające.
Jedna z moich koleżanek jak usłyszała co miałam do powiedzenia, po chwili zastanowienia odpowiedziała mi: „To o czym będę teraz rozmawiać?”. I to jest właśnie to. Tak zatopiliśmy się w tych negatywnych emocjach, że nie widzimy tego, że przecież każdego dnia wydarza się coś dobrego. Natomiast niemiłe sytuacje przydarzają nam się, bo popełniliśmy błąd, podjęliśmy złe decyzje. Tylko, że po co się biczować z tego powodu. Skoro stało się, jak się stało, trzeba wyciągnąć wnioski na przyszłość, żeby tych samych błędów nie popełniać i potraktować je jako lekcje życia, lekcje bezcenne. Jak odrobimy takie lekcje, nieważne na jaką ocenę (byleby nie dostać „pały”) w przyszłości zapewne będzie dobrze, lepiej, spokojniej.
Koleżanka, która na początku miała dylemat o czym teraz ma rozmawiać, po chwili zadzwoniła ponownie, stwierdziwszy, że takie postanowienie to strzał w dziesiątkę. Faktycznie każdego dnia wydarzają się fajne rzeczy, choć najczęściej są małe, drobne i być może dlatego ich nie zauważamy. Trzeba się jednak nimi cieszyć i o nich głośno mówić. W każdej sytuacji dopatrywać się pozytywnych stron. Właśnie tego uczę się cały czas, ale też wiele już się nauczyłam.
Podam przykład. Od dawna nie marudzę, że stoję w korku, a dojazd do pracy zajmuje mi czasami grubo ponad godzinę. Podchodzę do tego tak, że to jest czas kiedy jestem sama ze sobą, mogę spokojnie zastanowić się nad tym co mam do zrobienia np. w pracy, w domu. Poza tym jest to godzina poświęcona na słuchanie muzyki, którą lubię, bo poza tym nie zawsze mam na to czas. Można? Można.
Zdarza mi się jeszcze narzekać w innych sytuacjach, stąd to postanowienie. Zrobiłam to dla siebie i dla swojego komfortu psychicznego. Czy mi się uda wytrwać, czy nie, nie ma to znaczenia. Najważniejsze, że podjęłam próbę i to mnie cieszy, a jakie będą efekty? Trzeba trochę poczekać.
No właśnie, chodzi o to, aby tak patrzeć na świat, a nie zaniżać swoich pozytywnych wibracji i marnotrawić własną energię i zdrowie, które są bezcenne.
Takie kwestie są dla mnie ważne, bo powielekroć pisałam Wam, że na co dzień stykam się głównie z ludzkimi problemami. Jestem niejako „uczestnikiem” różnych dramatów. Choć rzeczą oczywistą jest, że muszę do tego trzymać dystans, zachować profesjonalizm, bo inaczej bym zwariowała. Jestem jednak człowiekiem, istotą dość wrażliwą i nieraz nie potrafię tak całkowicie odciąć się od tych różnych trudnych historii. Dlatego też staram się w swoim życiu osobistym, aby panował ład i harmonia, żeby odpoczywać, w tym też aktywnie no i nie marudzić i nie narzekać. Dlatego też takie postanowienie. Życzę więc sobie sukcesów w tej materii, a z koleżankami na pewno znajdą się ciekawe tematy do rozmowy, które dotyczą przyjemności życia, a nie jego trudów.
Oczywiście wiem, że teraz jesteśmy bombardowani informacjami o szalejącym wirusie na świecie i że wirus na razie zagościł na dobre. Faktycznie nie wygląda to zbyt optymistycznie, ale cóż takie nastały czasy. Nie mniej jednak i w takiej sytuacji trzeba normalnie żyć, ale bardziej dbać o swoje zdrowie i zdrowie najbliższych. Oczywiście podejmowane są różne działania, u nas w kraju też. W tym powstają nowe przepisy, które zdaniem tworzących te przepisy, mają ułatwić procedury postępowania i spowodować żeby było bezpieczniej. Jako prawnik z wieloletnim doświadczeniem nie jestem zwolennikiem tworzenia takiego tymczasowego prawa i to jeszcze bez mała „na kolanie”, ale jest jak jest. Wychodzę z założenia, że żadne przepisy nie zastąpią zdrowego rozsądku, dobrej organizacji i podejmowania właściwych decyzji. Przecież za tym wszystkim stoją ludzie i tak naprawdę od nich zależy, czy damy radę. Zatem dbajmy o siebie, nie dajmy się żadnej chorobie i po prostu bądźmy zdrowi