Jakiś czas temu na bogu ukazał się cykl artykułów pod wspólnym tytułem „Kobieta za granicą”. Opisywałam wówczas historię kobiet, które swoje losy życiowe związały z życiem i pracą poza Polską.
Jedna z tych bohaterek odwiedziła mnie w Warszawie kilka dni temu. Pomyślałam, że podzielę się wrażeniami z tej wizyty, bo była ciekawa, inspirująca, a przede wszystkim fajnie jest spotkać się z kimś kto od wielu lat mieszka za granicą, żeby dowiedzieć się jak ocenia nasz Kraj z innej perspektywy.
Gdy nastąpił dzień przylotu do Warszawy w te pędy, bo byłam nieco spóźniona, pojechałam odebrać gościa z lotniska. Jadąc pomyślałam sobie, „jak to dobrze, że to nie ja lecę samolotem, bo taka forma podróży nie należy do moich ulubionych”. Zdecydowanie preferuję pojazdy poruszające się po ziemi, a nie w przestrzeni powietrznej. To jednak tylko moje odczucia, bo mój gość wręcz przeciwnie uwielbia fruwać w powietrzu i oglądać świat z lotu ptaka.
Po przylocie ustaliłyśmy harmonogram pobytu. Trzeba było faktycznie dopracować to do najdrobniejszych szczegółów, bo program był napięty, a i ja chciałam dość płynnie i łagodnie pogodzić wszystko ze swoimi obowiązkami zawodowymi.
Nie obyło się więc bez tego, że był czas wspólnie spędzony w Kancelarii. Mój gość wnikliwie obserwował jak wygląda moja praca. W pewnym momencie stwierdziła, że osoby, które przychodzą do mnie, naprawdę mają poważne problemy. Nie zaprzeczyłam, bo faktycznie tak jest. Dodała jeszcze, że jak słuchała rozmów, to włos się na głowie podnosił jakie to prawo jest skomplikowane. Ponownie nie zaprzeczyłam, i znów stwierdziłam, że faktycznie tak jest i że czasami problemy prawne nie wynikają z czyjeś zaciekłości, czy zawziętości, ale z niewiedzy i nieznajomości prawa.
„Jak się w tym wszystkim ma odnaleźć tzw. zwykły człowiek?, skąd ma mieć tą wiedzę, skoro z zawodu nie jest prawnikiem” – powiedziała.
„Dobre pytanie, ale wiesz, że nieznajomość prawa szkodzi, a na tę nieznajomość nie ma się co powoływać, bo to niewiele pomoże”.
„Fakt” – odpowiedziała. „Pewnie w wielu krajach tak jest, ale tam, gdzie mieszkam, przynajmniej powszechne są ubezpieczenia dotyczące możliwości skorzystania z doradztwa prawnego, a w Polsce, chyba nie?”
To prawda, ale przecież trzeba sobie jakoś radzić. Dużą trudnością w Polsce jest wielość przepisów, często trudnych, skomplikowanych i nieczytelnych, a do tego częste zmiany prawa. Prawnikom jest oczywiście łatwiej, ale też wiele czasu spędzają na studiowaniu przepisów, analizie nowych regulacji, itp.
W pewnym momencie zapytała,
„ojej a jak Ty sobie z tym radzisz, chyba nie znasz wszystkiego na pamięć”.
„Pewnie, że nie” Wyjaśniłam, że pochodzę z takiej szkoły prawa, gdzie profesorowie uczący mnie mojej profesji wbijali do głowy zasadę: „dobry prawnik ma głowę w kodeksie, a nie kodeks w głowie”.
Gość mój jednak dalej nie odpuszczał i zasypywał mnie pytaniami typu jak sobie radzę tak po ludzku z trudnymi sprawami, które dotyczą np. przemocy fizycznej, bronienia przestępców, czy nie wpływa to negatywnie na moją psychikę. No, nie, bo nauczyłam się radzić sobie z tym przede wszystkim tak, że to jest moja praca, zatem podchodzę do wszystkiego profesjonalnie, nie wpuszczając tego do swoich emocji. Po zakończeniu dnia pracy, zajmuje się moim życiem prywatnym, odpoczywam, realizuje swoje pasje i żyję po prostu jak większość ludzi.
Zatem w ramach odpoczynku od pracy, udałyśmy się na zwiedzanie Warszawy. Ciekawe były spostrzeżenia tej miłej kobietki. Dla Niej wiele się zmieniło i na plus i na minus. Plusem to to, jak powiedziała, że Warszawa wypiękniała, choć istnieje pewien bałagan architektoniczny. Trochę biurowców, jak w City, trochę starych kamienic, a w tym wszystkim jeszcze budynki pochodzące z czasów komunistycznych. Pomyślałam sobie, jak mnie zapyta co na to prawo, czy można tak budować od sasa do lasa, to Jej wizyta zmieni się w wykład prawa. Na szczęście tak się nie stało. Oczywiście ponarzekałyśmy trochę, że w mieście są duże korki, a i powietrze nie najlepsze. Cóż, tam gdzie Ona mieszka, też nie ma tak, że wszystko jest mlekiem i miodem płynące. Ważne, że się Jej jednak podobało.
Miałyśmy też wisienkę na torcie w postaci wyjścia do teatru. Trafiłyśmy na świetną sztukę w dobrej obsadzie aktorskiej, więc byłyśmy tak zadowolone z tego wyjścia, że długo rozmawiałyśmy jeszcze o tym spektaklu. Czas, kiedy spędzałyśmy u mnie w domu, miała okazję trochę zerknąć w TV.
„Dużo polityki, dużo kłótni i wzajemnych ataków” stwierdziła. To fakt, nie było nawet jak zaprzeczyć.
Zapytała, czy świat kiedyś stanie się lepszym i czy nam będzie łatwiej żyć? To trudne pytanie, nie potrafię na nie odpowiedzieć, ale zobaczymy co przyszłość nam przyniesie, przecież prędzej czy później się o tym dowiemy.
Wizyta dobiegła końca, pozostały już wspomnienia i ten wpis na blogu. Mam jednak nadzieję, że spotkamy się znów i że ten czas spędzony wspólnie będzie tak fantastyczny jak ten, który się dopiero co zakończył. Bardzo serdecznie pozdrawiam mojego gościa, no i może odpuści mi przy następnym spotkaniu tych pytań prawnych, bo czułam się jak egzaminowana podczas studiów (He, He, He). Mam jednak nadzieję, że jakby co to dam radę.