Dzisiaj opowiem Wam o konsultacjach i poradach prawnych, kiedy warto się o nie zwrócić i jak to wygląda w praktyce.
W życiu prawo spotyka nas każdego dnia, w sklepie, w urzędzie, w banku, w pracy, itp. Czasami stajemy w sytuacji, że chcemy podpisać np. umowę, a ona nie dość, że napisana małymi literami, to jeszcze długa, zawierająca język, że tylko prawnik może go zrozumieć.
Co się najczęściej dzieje?
Bez czytania lub przeanalizowania podpisujemy umowę, bo chcemy wyjechać na wakacje, nie mamy czasu, spieszymy się, albo szybko chcemy dostać kredyt, a banki wmawiają nam, że nic nie da się wynegocjować i trzeba podpisywać to co jest.
Jak wszystko dobrze działa, to super. Tylko umowy zawiera się na tzw. złe czasy, czyli obie strony sięgają po tekst tego dokumentu, jak np. druga strona nie dotrzymuje warunków umowy, albo chce się wmówić, że nienależycie tę umowę wykonuje, itp. Wtedy dopiero idziemy do prawnika, żeby poradził co zrobić żeby było dobrze. Tak jak kiedyś napisałam prawnik pracuje w oparciu o określony stan faktyczny. Skoro podpisałaś/eś taką a nie inną umowę, to teraz trzeba analizować, czy jest jakieś wyjście z sytuacji? Jeśli okaże się, że nie ma? No to „ból zęba i wyrywanie sobie włosów z głowy”.
Lepiej zapobiegać niż leczyć.
Może więc warto odwrócić kolejność? Czyli przed zawarciem umowy, czy też przed podjęciem decyzji w sprawach prawnych dowiedzieć się jakie będą skutki naszej decyzji, a wcześniej jakie są pułapki, niekorzystne zapisy w umowach, innymi słowy gdzie czyha niebezpieczeństwo. Wtedy mając tę wiedzę, podejmujemy kroki w pełni świadomie, wiedząc jakie są ewentualne zagrożenia.
Do czego ta wiedza jest potrzebna?
Posłużę się dalej przykładem umów. Chcemy np. wziąć kredyt w banku. Prawnikowi przedstawiamy projekt umowy i inne dokumenty, które daje nam ta szacowna instytucja do przeanalizowania. Okazuje się, że wiele zapisów jest niekorzystnych, a jeszcze będzie ustanowionych masę zabezpieczeń np. na posiadanym przez nas majątku. Prawnik nam o tym mówi, pokazuje wskazówki, proponuje np. negocjacje z bankiem, żeby złagodzić niektóre zapisy. Tak przygotowani idziemy do banku, a ten powiada, że nie ma możliwości jakichkolwiek zmian i trzeba podpisać dokumenty w wersji przedstawionej przez nich. Wówczas, możemy podpisać, mając świadomość ewentualnego ryzyka, albo idziemy do innego banku, który będzie elastyczny i uda się zawrzeć umowę na korzystniejszych warunkach. Jeśli pomimo to wybieramy tę pierwszą opcję, to przynajmniej w pełni świadomie, że jak coś się wydarzy, to nie ma przebacz.
Przecież zawsze decyzja należy do nas, chodzi tylko, aby podjąć tę właściwą. Może więc warto poświęcić chwilę lub dwie, żeby wiedzieć z jaką sytuacją mamy do czynienia, niż mieć potem problem, który będzie się ciągnął latami.
Odwracając sytuację.
To nasz kontrahent z umowy nie dotrzymuje jej warunków. Wzywamy go do zaprzestania naruszeń, a on nic sobie z tego nie robi, bo wie, że tak skonstruował umowę, że wiele „nie ugramy”. W takiej sytuacji nie mamy wyjścia, idziemy do sądu. Wikłamy się często w długoletnie, kosztowne procesy, nie mając przecież żadnej gwarancji, że sprawę wygramy. Gdybyśmy wcześniej przed podpisaniem umowy zasięgnęli stosownej porady, wiedzielibyśmy, gdzie są te haczyki, które mogą spowodować, że niewiele zdziałamy nawet przed sądem.
Zatem na koniec
Trzeba dbać o swoje interesy. Dlatego też czasami warto skorzystać z fachowej pomocy przed podjęciem decyzji. Przede wszystkim należy pamiętać, że przed podpisywaniem umów i dokumentów koniecznie trzeba je przeczytać.
Ten kto chce nas „złapać” jako klienta i jeszcze na nas zarobić pieniądze, będzie opowiadał, że te umowy to formalność, bo takie są przepisy, ale nigdy w praktyce tych złych zapisów się nie wykorzysta. Zapewne wielokrotnie spotkaliście się z takim stwierdzeniem. No bo jak „prosto z mostu” powiedzieć klientowi, że to złe, tamto niedobre. Przecież klient się przestraszy i ucieknie.
Po tej drugiej stronie mamy do czynienia z profesjonalistami, ludźmi którzy szkolą się po to, aby pozyskiwać klientów, a nie ich odpychać od siebie.
Natomiast podejmując w pełni świadomie decyzję, wiemy jakie ryzyko podejmujemy i z nim się liczymy oraz jakie mogą być ewentualne skutki podjętych przez nas decyzji. Czyli idąc takim medycznym tokiem myślenia, warto zapobiegać niż leczyć, bo później z leczeniem może być trudno, szczególnie jeśli okaże się, że na powstałą dolegliwość nie ma lekarstwa.
Żeby nie kończyć pesymistycznie, a wręcz odwrotnie, warto najpierw skorzystać z fachowej pomocy, dopytać się, poradzić, aby wiedzieć z jaką sytuacją mamy do czynienia i od tego uzależnić nasze dalsze kroki, aby było dla nas korzystnie i bezpiecznie. Czego wszystkim i sobie życzę.