Ostatnio było trochę wolnych dni. Korzystałam więc z dobrodziejstwa długiego weekendu. Odpoczywałam ile się dało i udało się. Sprzyjała piękna pogoda, która mi towarzyszyła podczas wolnych dni. Czas spędziłam podziwiając uroki naszego Kraju, odkrywając miejsca, w których do tej pory nie byłam.
Teraz nastał pierwszy dzień w pracy i jak zwykle bywa jest dotknięty syndromem pierwszego dnia po ……. . Nie ukrywam, że ogarnęło mnie lenistwo i mówiąc wprost nie chcę mi się wrócić do codziennych obowiązków. Jednak trzeba, bo przecież sprawy, które prowadzę nie mogą czekać. Niebawem zakasam rękawy i do roboty.
Pomyślałam jednak, że wstąpię na bloga i napiszę kilka słów. Na zagadnienia stricto prawne przyjdzie jeszcze czas i już niedługo będziecie mogli czytać o prawie w różnych odsłonach.
Natomiast dzisiaj rano zadzwoniła do mnie koleżanka z którą dawno nie widziałam się i także nie rozmawiałyśmy telefonicznie w ostatnim czasie.
Na początku, jak to zwykle bywa, wzajemne pytania: „co słychać i czy wszystko dobrze?” Wyczuwałam w Jej głosie pewne napięcie, więc zapytałam „czy coś się dzieje?”.
„Niby nic takiego” – odpowiedziała, „ale moje dziecko zdaje maturę”.
Faktycznie, zapomniałam, że to już. Jak ma się już własne odchowane dzieci i po maturze to zazwyczaj takie kwestie gdzieś umykają. Jestem szczęśliwa, że mam już to za sobą, bo pamiętam jak bardzo przezywałam maturę syna i to zdecydowanie bardziej niż własną.
Wobec tego, że mamy ten maturalny czas, wszystkim, którzy stają do egzaminu życzę powodzenia i sukcesu.
Moja matura odbyła się wiele lat temu, ale wierzcie mi nie chciałabym wracać do tego egzaminu, choć zdałam go bez problemu i z dobrymi wynikami. Jednak stres, który mi towarzyszył i stres rodziców, którzy nie wiedzieć czemu, cały czas gadali, co to będzie jak matury nie zdam, nie najlepiej mnie nastrajało.
Bałam się bardzo egzaminu z matematyki, bo orłem nie byłam. Zresztą tak mi pozostało do dzisiaj, nie lubię niczego co choćby w niewielkim stopniu z matematyką ma wspólnego. Zdecydowanie jestem humanistką i w tym zakresie przejawiam swoje zdolności i tego się trzymam.
Jak to jednak w życiu bywa, jeden jest dobry w przedmiotach ścisłych inny w humanistycznych. Jakby ten świat wyglądał gdyby np. sami matematycy, czy fizycy żyli na tym planie ziemskim.
To, że wszyscy jesteśmy inni i że przejawiamy się różnorako, czyni nas unikatowymi i pięknymi. Oby tylko ta unikatowość zawsze podążała we właściwym kierunku tzn. żebyśmy zawsze pamiętali, że jesteśmy ludźmi, istotami rozumnymi i nie czynili nikomu szkody ani jakiejkolwiek krzywdy.
Wracając do matury, u mnie był to egzamin składający się z części pisemnej z języka polskiego i matematyki. Moja praca pisemna dotyczyła epoki romantyzmu i głównie osadzała się na „Dziadach” Mickiewicza i do dzisiaj tak jest, że romantyzm zawsze pojawia się wśród tematów maturalnych.
Po egzaminach pisemnych były ustne z dwóch dowolnie wybranych przedmiotów. To były jednak tak odległe czasy, że chyba mało kto pamięta maturę w takim „układzie”. Nieważne. Najważniejsze, że została zdana i nie powtarza się już tego egzaminu.
Oczywiście, gdyby ktoś posadził mnie w ławce i kazał ponownie tę maturę zdawać, zdecydowanie nie udałoby mi się, bo tak dużo wiedzy uleciało z głowy. Wiele tego, czego nauczyłam się w szkole okazało się kompletnie nieprzydatne w życiu i w pracy, ale cóż, takie były programy nauczania, że nikt nie uczył jak sobie radzić w życiu, jak być szczęśliwym człowiekiem, jak radzić sobie w relacjach międzyludzkich. Od tego była i jest tzw. szkoła życia.
Jeszcze raz życzę wszystkim maturzystom łatwych tematów, pozbycia się stresu i oczywiście sukcesu. Potem już dorosłe życie z jego blaskami i cieniami, ale jak to sobie wszystko poukładamy, tylko od nas zależy. Jak to w powiedzeniu „jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz”.
Czyli uczmy się tego co szkoła przynosi, a resztę edukacji pozostawmy życiu.
Wszystkiego dobrego i powodzenia.