Trudne wyrazy – kontradyktoryjność.


Kwestią nie stanowiącą żadnej tajemnicy jest to, że niektóre prawne określenia są trudne i zupełnie niezrozumiałe dla osób, które z prawem nic nie mają wspólnego. Nawet powiada się, że to jest język tylko dla prawników.


Taki trudny język to nie tylko domena prawa, bo w wielu dziedzinach istnieją sformułowania, które ciężko jest nawet wymówić.
Teraz przypomniały mi się lekcje biologii z czasów, kiedy pobierałam nauki w liceum. Będąc na kierunku biologiczno-chemicznym pilnie zgłębiałam tę dziedzinę. Wówczas wydawało mi się, że nie przejawiałam talentów humanistycznych, a swoją drogę zawodową widziałam zupełnie inaczej. Życie jest jednak zaskakujące i moje losy potoczyły się nie tak jak pierwotnie zakładałam.
Z tych trudnych biologicznych określeń zapamiętałam jak brzmi w pełni DNA. Większość wie, czym jest DNA, ale czy w pełnej nazwie? A to jest taki przemiły kwas deoksyrybonukleinowy. Łatwo się pisze (chociaż może też nie), ale z wymówieniem tego słowa może być już problem. Inna taką fajną nazwą, którą pamiętam z uroczej biologii to Drosophila melanogaster. Ktoś mógłby zapytać, a cóż to za potwór? Nie jest żaden potwór tylko muszka owocowa. Na jej przykładzie uczyliśmy się różnych zależności genetycznych, ale szczegółów niestety już nie pamiętam.

Widać więc, jak te niektóre określenia są trudne do przyswojenia, zapamiętania, nie mówiąc o posługiwaniu się nimi w mowie i piśmie.

Wrócę jednak do prawa i dzisiaj pokrótce wyjaśnię sformułowanie, które może nie dla wszystkich jest jasne i zrozumiałe, a nazywa się zasadą kontradyktoryjności.

Na czym to polega? Proszę bardzo już piszę.

W polskim prawie, co do zasady, mamy trzy procedury: cywilną, administracyjną i karną. Procedury te dość znacznie różnią się od siebie, choć można znaleźć trochę podobieństw. Natomiast zasada kontradyktoryjności, której postanowiłam poświęcić dzisiejszy wpis, to domena procedury cywilnej.

Najprościej rzecz ujmując, zasada kontradyktoryjności to nic innego jak zasada sporności. Polega to na tym, że jak strony przed sądem cywilnym toczą między sobą spór, to właśnie na nich ciąży obowiązek udowodnienia swoich racji. Innymi słowy, to strony prezentują swoje stanowiska, to strony zgłaszają wnioski dowodowe, to strony tworzą tzw. tezy dowodowe, itd. Sąd w takim procesie i przy zasadzie kontradyktoryjności odgrywa jedynie rolę arbitra, który na podstawie tego co twierdziły strony wydaje wyrok. Sam nie podejmuje inicjatywy dowodowej. Oczywiście, jeśli uzna może zadziałać z urzędu, ale zdarza się to w procesie cywilnym niezwykle rzadko. Sąd jest bowiem jedynie gospodarzem postępowania. Jego rola, oznacza, że wysłuchuje strony, dopuszcza dowody, o ile mają znaczenie dla sprawy, bowiem może nie przyjąć określonych dowodów. Sąd czuwa nad tym, aby postępowanie toczyło się zgodnie z procedurą, żeby była zachowana równość stron, itp. Na koniec ocenia zebrany materiał w sprawie i oczywiście wydaje wyrok.
Zatem w imię zasady kontradyktoryjności to strona ma zadbać o swój interes w sprawie. Nikt za nią tego nie zrobi. Jeśli strona nie wykaże się inicjatywą i nie zgłosi dowodów na poparcie swoich twierdzeń, po prostu przegra sprawę. Na nic się wówczas zda mówienie, „to ja miałem rację”. Jak nie udowodnisz tego przed Sądem, tenże Sąd racji Ci nie przyzna.
Oczywiście są pewne wyjątki od zasady kontradyktoryjności, ale jest ich naprawdę niewiele. Przykładowo, Sąd pouczy stronę o sposobie i terminach do złożenia wniosku o pisemne uzasadnienie wyroku, o terminie i sposobie wniesienia środka zaskarżenie od wyroku.
Według tejże zasady kontradyktoryjności to strona w procesie cywilnym ma sobie radzić sama. Dlatego też w sytuacjach, kiedy wiemy, że sobie ze sprawą nie poradzimy, bo zbyt skomplikowane procedury, to wówczas warto sięgnąć po pomoc profesjonalnego pełnomocnika. Pamiętać jednak należy, że on wprawdzie weźmie na siebie tę proceduralną kwestię, ale strony muszą pełnomocnikowi w dogłębny sposób opisać stan faktyczny, przedstawić dowody jakimi strona dysponuje. Jak się tego nie zrobi, to i „Salomon z pustego nie naleje”.
Powyżej napisałam, że w wyjątkowych przypadkach Sąd może dopuścić dowód z urzędu, ale tylko, gdy bez danego dowodu wydanie orzeczenia nie byłoby możliwe. Inaczej na inicjatywę Sądu w procesie cywilnym nie ma co liczyć. Toczenie procesu przed Sądem cywilnym to przede wszystkim siła argumentów. Masz dowody, masz argumenty na poparcie swoich twierdzeń, przejmujesz inicjatywę dowodową, możesz liczyć na sukces.
W przeciwnym razie, jak napiszesz pozew, który będzie jedynie opowieścią tego co się wydarzyło, bez konkretnych dowodów, możesz bardzo się rozczarować, bo w imię zasady kontradyktoryjności to Ty jesteś głównym aktorem tego procesu, a nie Sąd.

6 uwag do wpisu “Trudne wyrazy – kontradyktoryjność.

  1. Niestety to tylko teoria, bywa tak że tzw. Sąd chcę odgrywać pierwsze skrzypce i odgrywa. Choćby w kwesty dopuszczania dowodów. Uznaniowość w tym względzie jest zbyt duża, swoboda dla wielu sędziów chyba szkodzi im samym. Czasem aż przychodzi do głowy wyjaśnienie dlaczego ci sędziowie dorobili się w krótkim czasie więcej niż wynikałoby to z ich możliwych do wykazania DOCHODÓW nawet gdyby pracowali po sto lat!
    Ale tak czy inaczej pozdrawiam🐱

    1. Tak jak napisałam, Sąd jest gospodarzem sprawy, więc można nazwać, że odgrywa pierwsze skrzypce. W kwestii dopuszczalności dowodów, ich oceny będą poświęcone inne wpisy. Pozdrawiam również.

      1. No wlasnie😂 odrzuciłaś mój wniosek!
        Tym bardziej niesłusznie iż było to na temat. Sama podkreślałaś że rola Sądu w sprawie cywilnej jest jakby tylko sprawował ogólną piecze porządkową a to strony mają sobie udowodnic. Tym czasem niejeden sąd zajmuje stanowisko po jednej ze stron od poczatku. Dobrze jak nie ze względów poza merytorycznych!.
        Nie uogólniam, ale czasem całkowicie wbrew jakiemukolwiek sensowi, widać to choćby na wyrokach w sprawach w trybie wyborczym!

      2. Zasadą jest to, że kto wywodzi skutki prawne, na tym spoczywa ciężar dowodu. Natomiast jakie zapadają wyroki w trybie wyborczym, może słuszne, może nie słuszne. Ja nie miałam okazji prowadzić takich spraw. Natomiast nie kieruję się przekazami medialnymi, bo żeby ocenić daną sprawę, trzeba znać akta sprawy i materiał zgromadzony. Takie jest moje zdanie. Jaki Twój wniosek odrzuciłam, bo nie wiem.

      3. To tylko żart🐱 ale skoro Ty taka powazna. To owszem, akta są istotne, tylko nie zawsze są zgodne z faktami. Ale wiem bo już dawno trafiłem na chyba jednago z nielicznych dobrych radców, który zawsze powtarzał: panie Zbyszku, nieważne czy an rację, ważne jakie ma pan papiery. 🐱

      4. Jeśli chodzi o prawo, to faktycznie podchodzę do tego poważnie, jak wymaga tego sytuacja. Czyli zawodowo jestem poważną osobą. Jak wygląda to prywatnie, pozostawię to dla siebie :-). Życzę Ci miłego popołudnia i wieczoru.

Dodaj komentarz